baner

Recenzja

Deogratias

Tadeusz FułekSylwia Kaźmierczak recenzuje Deogratias
„Deogratias to trudne, ale wspaniałe i szczere arcydzieło jednego z najwybitniejszych twórców komiksowych naszych czasów, Jeana – Philippe’a Stassena” – tymi słowami zachęca nas Egmont do zapoznania się z kolejnym wydawnictwem z serii „XX Wiek XXI”. Zdanie to oddaje pełną sprawiedliwość komiksowi, a jednocześnie wydaje się nie mieć z nim nic wspólnego. Jest europejskim spojrzeniem na problemy tak odległe, że mogłyby równie dobrze być zmyśloną bajką. Ale „Deogratias” stara się iść o krok dalej, niepostrzeżenie wciągając nas w ten zupełnie inny świat.

Europejczycy zamknięci w swym bastionie Starego Kontynentu starają się zajmować własnymi problemami i własną historią, przekładając je ponad wszystko inne, co może się dziać na Świecie. Najlepszym tego przykładem pozostaje Afryka. Kontynent gwałtownie poddany kolonizacji, eksploatacji, a potem z czasem porzucany na rzecz własnych interesów. I nikt już nie pamięta, że większość konfliktów na tym terenie to sprawka „białych” i ich polityki kolonizacyjnej. Nie inaczej było z Rwandą. Belgia, która przejęła ten kraj w spadku po Niemcach, kontynuowała ich sposób rządzenia polegający na podburzaniu przeciwko sobie dwóch głównych grup plemiennych – Hutu i Tutsi. Po szeregu mniejszych lub większych starć agresja znalazła ujście w wielkim ludobójstwie roku 1994. Stassen właśnie te wydarzenia próbuje przedstawić w swoim komiksie. Próbuje, bo trudno jednoznacznie i sprawiedliwie opisać tak niedawne i świeże jeszcze problemy.

Historię śledzimy podążając śladami Deogratiasa – młodego chłopca wychowywanego przez europejskich misjonarzy, który zostaje wbrew własnej woli wkręcony w spiralę przemocy. Ciągła akcja jest splotem nie podzielonych na rozdziały wydarzeń bieżących, retrospekcji i wspomnień. Samo ludobójstwo nie jest głównym tematem komiksu, raczej przewija się gdzieś w tle stanowiąc uzasadnienie zachowań bohaterów; decyduje o kolejach ich losu niezależnie od nich, bazując tylko na tym, co mają wpisane w dowodzie – Hutu czy Tutsi.
To zresztą nadaje komiksowi największej wiarygodności – nie sili się on na opis masakry. Nie widzimy masowych mordów, maczet spływających krwią, czy brutalnych potyczek. Zamiast tego mamy to, co może zobaczyć i zrozumieć każdy, nawet Europejczyk – szaleństwo, stanowiące jedyną drogę ucieczki od rzeczywistości i przeszłości. Stassen nie sili się na wykładanie nam praw moralnych czy wyższości kultury białego człowieka, wręcz przeciwnie – na swoją podobieństwo (przynajmniej sądząc po zdjęciu na okładce) rysuje niewinnego i nieświadomego księdza, który przyjeżdża na misję oczekując tylko egzotycznej przygody. Tak samo wszyscy inni biali bohaterowie tego komiksu są zupełnie obcy temu krajowi i temu, co się w nim dzieje. I ani przez chwilę nie próbują go zrozumieć.

Pisanie o „Deogratiasie”, że jest „trudnym, ale wspaniałym i szczerym dziełem” jest przykładem niezrozumienia. Po to chyba rozpoczęto serię „XX Wiek XXI”, aby przybliżać czytelnikowi problemy współczesnego świata, a nie oprawiać je w ramkę i stawiać na półce. Jest to jednak czepianie się detali z mojej strony, które w zupełności nie powinno przysłaniać kolejnego świetnego komiksu wydanego pod tym szyldem.

[Tadeusz Fułek]


Codzienne wiadomości, a w nich między innymi o statku, który zatonął, samolocie, który spadł do morza, kolejnych zabitych i rannych w zamachu terrorystycznym. Takie informacje, serwowane nam przez stacje telewizyjne, stały się już normą. I choć obecnie ich częstotliwość jest znacznie większa niż za ery Wietnamu, Pustynnej Burzy czy konfliktu plemiennego w Afryce, to wciąż widzowie nie przyjmują tych obrazów do swojej świadomości. Ofiary śmiertelne to tylko liczby, statystyka zmieniająca się z każdym rokiem. Tragedia zbiorowości nie wzrusza, jest tylko jednym z elementów świata. Dopiero dramat jednostki, z którą widz może się utożsamiać, oddziałuje na ludzi. Ten fakt sprawnie zastosował J.P. Stassen tworząc „Deogratiasa”. Opowiedział w nim o setkach tysięcy zabitych, wykorzystując do tego losy pojedynczych osób, z młodym Afrykaninem na czele. Za kanwę scenariusza posłużyło wielkie ludobójstwo w 1994 roku w Rwandzie.

Obraz bohaterów kształtuje się powoli, za sprawą konstrukcji zastosowanej przez twórcę. Mamy tu zdarzenia bieżące, a więc po wielkiej masakrze przeprowadzonej przez ekstremistów z Hutu, wymieszane z retrospekcjami z czasów sprzed wybuchu rzezi.
Wiek tytułowego Deogratiasa nie jest podany, łatwo jednak stwierdzić, że chłopak przechodzi burzliwy okres dojrzewania. Jego dzień wypełniają myśli o piciu piwa i erotycznych zabawach z dziewczynami, które zresztą aktywnie stara się wprowadzić w życie. To wiąże go z osobami Beniny i Apolinarii, dwóch sióstr, pracujących i poszukujących miłości. Cała trójka to normalni nastolatkowie, niezainteresowani polityką. Coś ich jednak dzieli – pochodzenie. Siostry reprezentują grupę plemienną Tutsi, Deogratias jest Hutu. Dla nich nie ma to znaczenia, jednak zaogniająca się sytuacja w kraju stawia ich, wbrew woli, po przeciwnych stronach barykady.
W historii pojawia sie też matka dziewczyn – Venetia – płacąca za wszystko własnym ciałem; dwóch misjonarzy – Filip i Stanislas, francuski sierżant oraz afrykański wojskowy Bosco. Każde z nich rzucone w wir zdarzeń, uczestniczy w nich na swój własny sposób.
Z tych przeplatanych scen wyłania się ciekawy wizerunek poszczególnych postaci. Interesujący jest zwłaszcza główny bohater. Chłopak sprzed masakry jest pogodny, korzysta z uroków życia. To co przeżył uczyniło z niego alkoholika, paranoika przekonanego o tym, że każdy go prześladuje i przepełnionego rządzą zemsty szaleńca. Misjonarze stają się tak samo winni przelanej krwi, jak milczące kraje białego człowieka. Na niektórych uczestnikach opisanych przez Stassena zdarzeń ludobójstwo nie pozostawiło żadnego znamienia.

Krwawe rezultaty wyniszczającej wojny plemiennej to nie jedyne aspekty konfliktu, poruszone przez twórcę. Mamy w „Deogratiasie” także ukazany jawny „indoor-rasizm”, Czarni przeciwko Czarnym. Hutu dyskryminują ludy Tutsi i Twa, w szkole, w radiu, na ulicach. Apolinaria i ludzie jej podobni zostają wykluczeni ze społeczności podwójnie, nie tylko ze względu na pochodzenie, ale również jaśniejszy kolor skóry. Stacjonujące w kraju wojska francuskie biorą udział w czystkach etnicznych, a państwa zachodnie milczą.

Lektura powieści Stassena rodzi w głowie czytelników wiele pytań: jak dokładnie potoczyły się losy sióstr? Czy to, co spotkało chłopca, było tożsame z sytuacją każdego innego Hutu niepopierającego rzezi? Jak my byśmy się zachowali będąc w centrum ludobójstwa? Autor nie ocenia konfliktu ani jego uczestników, jedynie relacjonuje zdarzenia. W tym, jak komiks został zbudowany, w ładunku emocjonalnym jaki niesie, w przemocy pokazanej w wyważony sposób, tkwi jego największa siła.

Kreska w komiksie nie zachwyca, kiepska mimika twarzy oraz nieproporcjonalne rysunki to znak szczególny „Deogratiasa”. Lepiej jest z tuszem, w scenach panoramicznych dominują kolory oddające barwność afrykańskiego klimatu; przytłumiona kolorystyka odzwierciedla z kolei drastyczność wydarzeń.

Drugi wydany w ramach „XX wiek. Wiek XXI” tytuł Egmontu, to zdecydowanie strzał w dziesiątkę. Komiks idealnie wkomponowujący się w nazwę kolekcji. Mocna, choć krótka lektura.


[Sylwia Kaźmierczak]

Opublikowano:



Deogratias

Deogratias

Scenariusz: Jean-Philippe Stassen
Rysunki: Jean-Philippe Stassen
Wydanie: I
Data wydania: Czerwiec 2009
Seria: XX wiek, wiek XXI
Tytuł oryginału: Déogratias
Rok wydania oryginału: 2000
Wydawca oryginału: Dupuis – Aire Libre
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 260 x 190
Stron: 80
Cena: 29 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2551-0
WASZA OCENA
9.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
9 /10
Zagłosuj!

Galerie

Deogratias Deogratias Deogratias

Tagi

Deogratias

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-