baner

Recenzja

Za garść posoki

Paweł Panic recenzuje Za garść posoki
„Za garść posoki” to jeden z tych komiksów, o których nie da się napisać zbyt wiele, nie powielając przy tym opisu zamieszczonego z tyłu okładki. Zatem: jest to „spaghetti horror”, w którym zamiast makaronu są żywe trupy, zamiast sosu masa krwi, flaków i innych smakowitości, a klopsy... Cóż, klopsy są tutaj tylko dwa. Ich rozmiar jest jednak na tyle imponujący, że bez wątpienia górują nad całym albumem.

Kevin Eastman stworzył pastisz filmów Sergia Leone. Z grubsza wszystko przedstawia się jak w westernach z Clintem Eastwoodem: do zapadłej dziury na Dzikim Zachodzie przybywa milczący gość i brutalnymi metodami zaprowadza porządek. W tym wypadku jednak, milczącym gościem jest kobieta, która wyglądem nie ustępuje największym gwiazdom kina porno. Z kolei rolę rozrabiaków, którym należy się nauczka, wzięli na siebie zombie i wampiry. Ot, taki prosty zabieg scenarzysty, a efekt od razu przyciąga do tego komiksu wielbicieli dwóch gatunków filmu istniejących na uboczu współczesnego kina: horrorów klasy B i filmów pornograficznych. Cała fabuła to nieustanne strzelaniny, przerywane próbami przekabacenia głównej bohaterki przez jeden z klanów umarlaków. Prościutką historię mają ubarwiać: wątek miejscowego barmana, pojawienie się turystów, a także dosyć zaskakujące zakończenie - jednak nie zmieniają one faktu, że fabuła jest tutaj prosta niczym konstrukcja przysłowiowego cepa. Eastman chciał po prostu dać Bisleyowi pole do popisu.

Ilustracje Simona to główny atut omawianego tytułu. Angielski rysownik jest mistrzem w swoim fachu, a każdy komiks, który tworzy, tylko to potwierdza. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Co prawda kreska Bisleya najlepiej prezentuje się w pełnym kolorze, ale jej czarno-białej wersji też nie można odmówić specyficznego uroku. Szkicowy charakter ilustracji idealnie pokazuje talent rysownika. Szczególnie efektownie prezentuje się nagie ciało głównej bohaterki i groteskowe postacie umarlaków. Rysownik całą swą uwagę poświęca bohaterom, przez co elementy otoczenia wypadają dosyć blado i niekiedy po prostu rażą (np. kadr z wozem kempingowym wjeżdżającym do miasteczka). Mimo to, rysunki w „Za garść posoki” i tak są tym, co tygrysy lubią najbardziej. Każdy, kto spragniony jest nad wyraz wyeksponowanej przemocy i równie mocno wyeksponowanych kobiecych piersi, będzie usatysfakcjonowany.

„Za garść posoki” powinien spodobać się czytelnikowi, który dość ma inteligentnych, poruszających ważne tematy dzieł, mogących pochwalić się rozbudowanymi fabułami, ale odstraszających uproszczoną, niezbyt realistyczną, oprawą graficzną. To komiks dla każdego, kto chce aby opowieści obrazkowe naprawdę były tym, za co uważają je ignoranci: prostymi opowieściami dla pryszczatych nastolatków, w których roi się od golizny i przemocy. Jednak „Za garść posoki” wcale nie jest tytułem złym. Eastman i Bisley chcieli stworzyć bezpretensjonalny pastisz i swój cel w pełni osiągnęli. Dlatego też, nawet miłośnik poważniejszych opowieści będzie się świetnie bawił. Omawiane dzieło doskonale się sprawdza jako niewymagająca lektura, w momencie, kiedy szare komórki domagają się odpoczynku (np. na porannym kacu, czy w dusznym i śmierdzącym wagonie kolejowym). W takich przypadkach mogę „Za garść posoki” z czystym sercem polecić. Jeśli jednak macie ograniczone fundusze i musicie wybierać pomiędzy omawianym tytułem, a np. nową pozycją Hanami, czy Kultury Gniewu, to dzieło Eastmana i Bisleya spokojnie możecie sobie darować.



Opublikowano:



Za garść posoki

Za garść posoki

Scenariusz: Kevin Eastman
Rysunki: Simon Bisley
Okładka: Simon Bisley
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2008
Redaktor naczelny: Michał Sterna
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 210x280
Stron: 96
Cena: 32 zł
Wydawnictwo: Hella Komiks
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Za garść posoki Za garść posoki Za garść posoki

Tagi

Za garść posoki

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-