baner

Recenzja

Przygody Tintina: Tom stalowy (Tintin w krainie czarnego złota, Kierunek Księżyc, Spacer po Księżycu)

Tadeusz Fułek recenzuje Przygody TinTina: Tintin w krainie czarnego złota, Kierunek Księżyc, Spacer po Księżycu
Belgijskiego reportera Tintina i jego wiernego psa Milusia zna prawie cała komiksowa Europa. Polskę jednak Tintin jakoś skutecznie omijał, a w dzieciństwie towarzyszył nam zamiast niego wiking Thorgal. Wydawnictwo Egmont próbowało w latach '90 wprowadzić go na rynek, ale jakoś nie zadomowił się nad Wisłą. Teraz powraca, i to z rozmachem – wszystkie 24 albumy są wydawane w zbiorczych zeszytach gromadzących dwie lub trzy opowieści.

Przyznaje się, że trudno mi pisać o tym małym belgijskim fotoreporterze (swoją drogą taki z niego reporter, że ani razu nie widziałem, żeby pisał coś lub pracował). Może zakrawa to na herezję, ale dla mnie dzieło Herge’go jest komiksem przede wszystkim dla dzieci. Humorystyczny, trochę edukacyjny, wygładzony, przyjemny dla oka – w sam raz na dzieciństwo. Ponad tą pierwszą i podstawową warstwą widzę tylko interpretacje i kontrowersje, które budził przez lata – od zarzutów o zakamuflowany kolonializm, aż po ostatnie artykułu amerykańskiej prasy posądzające głównego bohatera o homoseksualizm (gromy posypały się z francuskiej i belgijskiej prasy w stronę USA). Podobnie jest i z zeszytem stalowej barwy zbierającym przygody Tintina w krainie czarnego złota, w drodze na Księżyc i na Księżycu – kto chce, może pokusić się o rozbudowane interpretacje, kto zaś nie ma takich potrzeb, może potraktować ten komiks jako czystą rozrywka. Zobaczmy więc jak to się przedstawia.

Przygody Tintina jako komiks dla dzieci? Jak najbardziej! Czyta się przyjemnie, narracja jest bardzo prosta, a charakterystyczni bohaterowie szybko zdobywają naszą sympatię. Pozbawiony zbędnego okrucieństwa, z jasnym rozróżnieniem na dobrych i złych, okraszony w sumie sporą dawką sprytnie przemyconej wiedzy, jest porządnym komiksem sensacyjnym, któremu na pewno nie można narzucić łatki bezmyślnego zapychacza czasu. Jedyne zarzuty jakie można mieć, to sposób wydania – wypuszczenie zbiorczych zeszytów po 2/3 albumy z pewnością pozwoliło zminimalizować wydatki (39.90 to bardzo znośna cena, jak za prawie 200 stron i to w twardej oprawie). Ale zminimalizowanie oryginalnego A4 do A5 mija się z celem – jeśli rynkiem docelowym są dzieci to zmniejszanie tekstu do tak małych rozmiarów jest strzelaniem sobie w stopę. Zabieg godny dwóch bohaterów tej serii - Jawniaka i Tajniaka – chcieli dobrze, ale jakoś tak wyszło. Odnoszę tym samym wrażenie, że Egmont wypuszcza ostatnio masę komiksów nie robiąc specjalnego rozróżnienia na poszczególnych odbiorców – wszystko wydaje się kierowane do jednej grupy docelowej.

Tintin z innej perspektywy? Zupełnie inna bajka. Większość albumów wydaje się pisana według jednego schematu – Tintin trafia na trop jakiejś afery, wyrusza w drogę, spotyka starych/poznaje nowych przyjaciół/nieprzyjaciół, parokrotnie zostaje porwany, wykazuje się umiejętnością prowadzenia każdego możliwego pojazdu i wszechstronną wiedzą, a na końcu rozwiązuje zagadkę, zło zostaje ukarane. W ten sposób wygląda jednak na szczęście tylko jeden z albumów w „stalowym” zeszycie – „Tintin w krainie czarnego złota”. Bardzo aktualna historia (a powstała pod koniec lat 40-tych) o wojnie o kontrolę złóż ropy nie skrywa jednak skomplikowanej fabuły. Inaczej wygląda sprawa w przypadku dwóch pozostałych albumów – „Kierunek Księżyc” i „Spacer po Księżycu”, które stanowią jedną całość. Tintin oraz Kapitan Baryłka trafiają do, znanego z poprzednich przygód, Księstwa Syldawii, gdzie ich znajomy, profesor Lakmus, prowadzi badania nad rakietą kosmiczną. Będą mieli szanse wypróbować ją później, a nawet przespacerować się po Księżycu. Oba albumy powstawały na początku lat 50-tych i trudno się oprzeć wrażeniu, że powstały w rezultacie wyścigu kosmicznego... Herge jednak jest bardzo dyskretny jeśli chodzi o odwołania do rzeczywistości i trudno dopatrzeć się aluzji do konkretnych krajów. Mamy tylko niepokojące, nieokreślone obce mocarstwo sabotujące cały czas misję profesora Lakmusa. Ciekawie prezentują się wizje rakiety, pojazdów księżycowych i skafandrów – mimo że mają 50 lat to nadal wyglądają dobrze i zachowały dużo wdzięku. Cała oprawa graficzna – po prostu klasyka ligne claire bez niespodzianek.
Fabuła jest, jak już wspomniałem, schematyczna, i najczęściej polega na wyeksponowaniu gagów z Kapitanem Baryłką, lub Jawniakiem i Tajniakiem w roli głównej, albo zaprezentowaniu przenikliwości, zręczności i szerokiej wiedzy Tintina. To zresztą w „Spacerze po Księżycu” jest już dociągnięte do granicy absurdu – nie dość, że Tintin leci na Księżyc, to jeszcze obsługuje rakietę, łazik księżycowy, biega w skafandrze, słowem – nie ma dla niego rzeczy niemożliwych.

Nie uważam, żeby należało wnikać tutaj w specjalne analizy - niespecjalnie jest i po co. Tintin jest pewnie dokładnie takim samym komiksem jak Thorgal – jeśli czytałbym go całe dzieciństwo to i teraz wracałbym do niego z przyjemnością i wciskałbym swoim dzieciom. Bez tej otoczki magii otrzymujemy po prostu dobrze napisany porządny komiks rozrywkowy. I takim go zostawmy.


Opublikowano:



Przygody TinTina: Tintin w krainie czarnego złota, Kierunek Księżyc, Spacer po Księżycu

Przygody TinTina: Tintin w krainie czarnego złota, Kierunek Księżyc, Spacer po Księżycu

Scenariusz: Herge
Rysunki: Herge
Wydanie: I
Data wydania: Luty 2009
Seria: Przygody TinTina
Oprawa: twarda
Format: 155 x 225 mm
Stron: 192
Cena: 39,00 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2500-8
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Przygody Tintina: Tom stalowy (Tintin w krainie czarnego złota, Kierunek Księżyc, Spacer po Księżycu) Przygody Tintina: Tom stalowy (Tintin w krainie czarnego złota, Kierunek Księżyc, Spacer po Księżycu)

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-