baner

Recenzja

Baśnie #4: Marsz drewnianych żołnierzyków

Przemysław Zawrotny recenzuje Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków
7/10
Baśnie #4: Marsz drewnianych żołnierzyków
7/10
Mam wrażenie, że „Baśnie” nie są w stanie mnie niczym zaskoczyć. Z jednej strony to niedobrze – już przed przeczytaniem kolejnego odcinka mogę stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem, czy mi się spodoba, czy nie. Fabularnie też nic mnie nie zdziwi i dlatego pod tym względem w „Marszu drewnianych żołnierzyków” zaczyna się robić troszeczkę mdło. Z drugiej jednak strony poziom, na jakim do tej pory utrzymują tę serię Bill Willingham, Mark Buckingham i Steve Leialoha jest na tyle zadowalający, że kolejne odcinki, choć coraz bardziej wtórne, czytam i tak z nieukrywaną przyjemnością.

„Marsz drewnianych żołnierzyków” to do tej pory najdłuższy z wydanych u nas trejdów. Willingham opowiada w nim kolejną sympatyczną historyjkę, która ukazuje stosunki panujące między bohaterami w Baśniogrodzie. Tym razem ich położona w sercu Nowego Jorku enklawa zostanie bezprecedensowo zaatakowana przez hordy Adwersarza. Na tym tle możemy przyjrzeć się skomplikowanym relacjom, jakie łączą Wilka Bigby’ego i Śnieżkę, zobaczyć, jak szalone pomysły miewa Jack oraz dowiedzieć się co nieco o burmistrzu Baśniogrodu, który, jak się okazuje, nie jest tylko dobrotliwym wujkiem, ale potrafi dbać o swoje interesy kosztem dobra wspólnego. Jak to politycy. Intrygujące postaci to jak dla mnie najważniejszy element „Baśni” i cieszę się, że autorzy, ukazując niekiedy niejednoznaczne postępowanie bohaterów, umiejętnie dawkują informacje na ich temat oraz odkrywają czasem bolesne wątki z ich przeszłości. A przy okazji mnożenie tych wątków na szczęście nie wpływa negatywnie na spójność świata opowieści. Poniekąd wynagradza to schematyczność fabularną całej serii.

Graficznie „Marsz drewnianych żołnierzyków” to strefy średnie, co w przypadku „Baśni” nie jest zarzutem. Rysunki jak zwykle nie przeszkadzają w lekturze, a eksperymenty z kształtem kadrów, ich stylistyką i kompozycją na stronie, w których najwyraźniej zaczęli lubować się Buckingham i Leialoha, cieszą oko. Wśród ilustratorów wyraźnie na plus wyróżniają się – co nie jest zaskoczeniem – P. Craig Russell wespół z Craigiem Hamiltonem, którzy stworzyli prolog do właściwej opowieści. Cukierkowe (tym razem to komplement) i żywe rysunki oraz nasycone kolory nadają historyjce przedstawiającej legendarną bitwę o Ostatnią Twierdzę baśniowej krainy prawdziwie bajkowego charakteru. Kontrastują z ilustracjami z „Marszu...”, który rozgrywa się w zwykłym świecie docześniaków.

„Baśnie” wciąż warto czytać, bo to dobrze pomyślana seria z nadziejami na przyszłość. O ile oczywiście Willinghamowi nie zabrakło później pomysłów na kolejne tomy. Mam drobne obawy, czy kolejne odsłony serii nie będą stały pod znakiem odcinania kuponów od już osiągniętego, całkiem przyzwoitego poziomu. Takim odcinaniem kuponów był np. album „Z 1001 nocy Królewny Śnieżki” i nie za specjalnie to wyszło.

Opublikowano:



Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków

Baśnie #04: Marsz drewnianych żołnierzyków

Scenariusz: Bill Willingham
Rysunki: Lan Medina
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2009
Seria: Baśnie
Wydawca oryginału: Vertigo
Tłumaczenie: Maja Kostecka
Druk: kolor, offset
Oprawa: miękka, kartonowa
Format: 170x260 mm
Stron: 240
Cena: 59,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2547-3
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Baśnie #4: Marsz drewnianych żołnierzyków Baśnie #4: Marsz drewnianych żołnierzyków

Tagi

Baśnie

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-