baner

Wywiad

Komiks to moja droga - wywiad z Tomkiem Obelskim

Kojot, Kojot
Komiks to moja droga, a raczej moja wyspa do której płynąłem na tratwie ochrzczonej "Nadzieja".




Kojot: Według niektórych możliwe, że jesteś „Marsjaninem”...

Tomek Obelski: Pochodzę z miasta Dąbrowa Górnicza, a nie z Marsa (śmiech) ...hmm Marsjanin? To taki zielony ludzik który zamieszkuje czerwoną planetę i jest istotą obcą... a może chodzi o osobę która pali i otacza się "zielonym polem", też na „m”(śmiech). W każdym razie to nie ja - ani jedno, ani drugie. Nie, nie jestem Marsjaninem czy też ufoludkiem, chodź wiem że tak ludzie o mnie mówią.

Powiedz mi Tomku jak się to zaczęło u Ciebie. Twój pierwszy „kontakt” z komiksem?

Pierwsze „kosmiczne kontakty” z komiksami były już w przedszkolu. Miałem wtedy około pięciu lat, potrafiłem już - jako jedyne dziecko z grupy - dobrze czytać. Pamiętam, że pierwsze komiksy wycinałem ze „Świata Młodych”- „Binio Bill”, „Kleks”, „Monstrum”, i z magazynu młodzieżowego „Ja ty my”– „Płochaczki” (bohaterów „Historii wyssanej z sopla lodu").

Pierwsze albumy to...?

Zdradzona czarodziejka, „Tytus” księga XI (z Prasolotem), Skąd się bierze woda sodowa, Woje Mirmiła, "Bunt olbrzymów”, „Figurki z Tilos”, „Złoty" Mauritius”. Czasami w moje ręce wpadały Relaxy . Twórczość Tadeusza Baranowskiego miała i ma dla mnie wielką wartość. Pamiętam że gdy ukazał się w księgarni komiks o Ciotce Fru Bęc, jak ratowała świat od zagłady, to dzień później z portmonetki mamy "podprowadziłem" pięć tysięcy - tych z Chopinem - i kupiłem ten album. A gdy kiedyś w strasznej ulewie znalazłem w błocie komiks „Kurs na Gibraltar”, po powrocie do domu zacząłem czyścić i osuszać go suszarką do włosów, a następnie kawałkami taśmy klejącej łączyłem podarte kartki. Kilka sztuk Hansa Klosa znalazłem w kontenerze na śmieci. Ludzie nie szanują komiksów, to przykre.

Z pieniędzy które dostałem na komunię część przeznaczyłem na zakup Szninkla. I pewnie pamiętasz scenę ”Kiedy trójka się zjednoczy” (śmiech).

(śmiech) Tak, pamiętam.

Czytałem ten komiks z drżeniem rąk. Ostatnio dostałem w prezencie od przyjaciółki Szaloną z Sacre Coeur - chodź nie mam wiele czasu, to przeczytałem ten komiks z zapartym tchem. (śmiech)

Proszę nie wyprzedzaj moich kolejnych pytań(śmiech)...

Ciężko mi powiedzieć, który komiks był tym pierwszym w moim życiu, ale to zaczęło się ponad 23 lata temu, kiedy byłem jeszcze małym dzieckiem. Przez te wszystkie lata kolekcjonowałem komiksy i trwa to aż do dziś.

Wróćmy jednak do prehistorii. Od kiedy rysujesz?

Rysowałem od dziecka - udzielałem się w rożnych konkursach rysunkowych, moje rysunki zdobiły przedszkola oraz szkoły, robiłem rysunki do kroniki zastępu (kiedyś byłem harcerzem).
Już w przedszkolu powstawały moje pierwsze komiksy, które mam do dziś - ciekawiło mnie to, że w komiksie jakaś postać wypuszcza z buzi dymek z tekstem.
Dziwiło mnie to, że postać żyje, mówi, oddycha - i to wyszło samo z siebie, kiedyś nie myślałem, że będę rysował i wydawał swoje komiksy. Później z wiekiem poszerzały się moje horyzonty i poważnie zacząłem myśleć o tym aby stworzyć komiks. I powstał mój pierwszy album Złagodzić ból istnienia.

Możesz nam powiedzieć, jak doszło do jego wydania? I jaki wpływ miało to na Twoje dalsze plany?

To, że komiks wyszedł, zawdzięczam Unii Europejskiej - gdyż dostałem pieniądze na jego druk - oraz własnej sile, uporowi i wierze w sens tego co robię.

Gdyby nie pieniądze z Unii ten komiks by nie istniał; umarłby w jakieś szufladzie, bo skąd niby miałem wziąć całoroczną pensję aby wydrukować komiks?... Co do dalszej kariery: po wydaniu jakoś nie odczułem gwałtownych zmian: żyję normalnie, jak dawniej; zmieniło się to, że odkąd wydałem pierwszy komiks rozwinąłem skrzydła, co owocuje kolejnymi albumami. Stałem się bardziej pracowity.

Moją głowę zalewają nowe pomysły, nowi bohaterowie, stan ducha się polepszył, kiedyś tylko czytałem, a teraz sam tworzę i jestem zadowolony, że moje albumy leżą na półce w sklepach z komiksami obok komiksów innych autorów.

W komiksie znalazły się jednak błędy ortograficzne?

Błędy ortograficzne zauważyłem dopiero po wydrukowaniu komiksu. Sam się teraz dziwię że jest trochę byków, gdyż parę tygodni przed oddaniem komiksu do druku sprawdzałem codziennie wszystko dokładnie po kilkanaście godzin dziennie. Wynika to z przeoczenia, a nie z niewiedzy. Jedyną osobą która się zajmowała albumem przez kilka lat byłem ja, nikt przez te lata nie widział całości, tylko niektóre plansze pokazywałem znajomym. Mam nauczkę.

Czy to zachęciło Cię do jeszcze cięższej pracy nad komiksami?

Tak!

Czym jest dla Ciebie komiks?

Komiks to moja droga, a raczej moja wyspa do której płynąłem na tratwie ochrzczonej "Nadzieja". Komiks „Złagodzić ból istnienia” był jak wyspa marzeń do której płynąłem przez lata. Zmagałem się z wiatrem, który wiał w oczy, walczyłem ze sztormem i burzą - czyli z ludźmi którzy próbowali mnie zawrócić z dawno obranej drogi. No i problemy finansowe - wybory takie jak "iść do pracy czy malować z pustym talerzem na stole".
Mijały dni, miesiące, a mojego komiksu nie było widać - dopiero po czterech latach dopłynąłem na moja wyspę, a tam czekała na mnie nagroda w postaci wydanego komiksu. Wpadliśmy w tony marynistyczne (śmiech).

Żeglujesz? (śmiech)

Nie, niestety nie.

Sport?

Lubię wyścigi F1 – nie uprawiam niestety (śmiech), co do sportów to dwa razy w tygodniu ćwiczę - podciągam się na drążku, oraz macham hantlami utrzymując sprawność.

Tu powrócę do pytania Co czytasz? Jakie książki?

Przyznam szczerze ze odkąd kupiłem komputer i założyłem Internet mój poziom czytelnictwa spadł. Lubię czytać: kupuje i czytam książki z Amberu z serii „Star Wars”, czytam też Philipa Dicka - wszystko co wyszło w Polsce. Znam i czytam "Ulissesa Moore'a".
Lektury szkolne w większości przeczytałem - a nie streszczenia, jak to preferuje się obecnie w szkołach.

Czy masz czas na inne - poza komiksem - zainteresowania?

Filmy, a szczególnie filmy z efektami specjalnymi. Lubię o tym czytać, oglądać od kuchni jak powstają rożne triki, interesuje mnie też muzyka filmowa - uwielbiam soundtrack z „Braveheart” autorstwa Jamesa Hornera.

Co jeszcze robisz poza komiksem?

Pracuję po osiem, nieraz po dwanaście, a niekiedy po szesnaście godzin na produkcji jako operator linii. Nie mogę narzekać, pracę mam lekką i przyjemną i nawet nie muszę myśleć o tym, co robię; jest prosta i wtedy mogę siłą umysłu wyjść poza mury fabryki, unieść się nad dachem hali i pozostawić te wszystkie maszyny w dole by móc spokojnie myśleć nad nowymi bohaterami którzy będą w moich komiksach. Do pracy noszę ze sobą mały notatnik i ołówek - w wolnych chwilach przerzucam moje pomysły na papier. No i podróże - to nierozerwalny element mojego życia, lubię żyć i lubię przygody.

Łagodnie mówiąc Twoje dzieła są odjechane...

Zdaje sobie sprawę, że album „Złagodzić ból istnienia”, opowiadający o dąbrowskich chłopakach „z długiej”, którzy smakowali „chemię” na swoich ciałach i umysłach, mógł spowodować, iż czytelnik przeniósł to na mnie; że jak w komiksie biorę to pewnie autor też bierze. Otarłem się o narkotyki w młodości co było to było - nie wyprę się tego, wiem jak smakuje temat.

Z tego się wyrasta – jak się ma rozum, to już nie są czasy gdy się przesiadywało na ławkach i włóczyło się po klatkach schodowych, a miarą szczęścia były białe obłoki czy promile. Przyznaje, że zacząłem od mocnego uderzenia.

Temat śliski i często ukrywany - ja nie owijam w bawełnę, jestem bezpośredni a nawet dosadny, nie przebieram w słowach, ukazuje rzeczy jakie się dzieją na Ziemi. Wiem, że moje rysunki są wykręcone jak obrazy Picassa, ale to nie znaczy, że biorę narkotyki. Taki mam styl rysowania, a to dopiero pierwsze z moich odjechanych komiksów (śmiech).
Jedynym moim dopingiem przy pracy za biurkiem - gdy rysuję - jest napój energetyczny który ożywia umysł i ciało. Nie biorę, przestrzegam przed narkotykami i jestem czysty jak miś Cocolino.

Opowiedz nam o pracy nad komiksem...

Rysuje ołówkiem, następnie nakładam kolor, maluje farbkami plakatowymi lub akwarelowymi - każdy mój album chcę stworzyć w innej technice. Najbardziej lubię kolorować, gdyż widzę że komiks zaczyna żyć, bohaterowie ożywać.

Ciężko mi określić czas jaki spędzam nad produkcją strony za biurkiem, dużo zależy od tego ile godzin mam w pracy i czy w weekend nie udam się w podroż, ale widzę na moim (śmiech) „zegarku z misiem” jak pszczółka okrąża tarczę zegarka i znikają cenne godziny.

Rysując komiks nie tworzę strony za stroną - jak już mam storyboard na brudno to przygotowuje kartki na czysto, sam środek komiksu. Wpierw rysuję puste kwadraty, następnie wklejam tekst, rysuję, koloruję. Przy kolorowaniu skupiam się na jednym kadrze, a nie na całej planszy – taki mam styl, to mnie wyróżnia od innych. Z tym, że w miejscu głów bohaterów nie ma twarzy tylko zarys - inna sprawa jest ze „statystami” w komiksie, których maluję od razu, bo wiem, że nie będą występować w dalszych kadrach.
Gdy już środek komiksu jest gotowy idę w miasto (śmiech) „bo dawno na mieście nie byłem” np. na ławkę pokarmić gołębie parówkami.. a co im się też coś od życia należy... a przy okazji przeprowadzam "casting komiksowy", gdyż jeszcze nie widzę twarzy głównych bohaterów. I wtedy szukam twarzy osób, które mogłyby pasować do mojego komiksu. Następnie piszę wstęp, później wykonuje czwartą stronę okładki, a na samym końcu - pierwszą. Nie mam czegoś takiego termin - tworzę powoli i dokładnie bez ciśnień.

Obecnie pracuje nad trzecim komiksem. Jest to też trzeci element mojej komiksowej układanki: narkotyki, sex i pieniądze.(śmiech)




A co z dystrybucją?

Ścieżki dystrybucji komiksu są bardzo „ciężkie”, bo nie ma w Polsce firmy, do której mógłbym oddać swoje komiksy aby rozprowadziła komiksy do sklepów z komiksami. Sadze że wszystkie małe wydawnictwa mają takie problemy. Tak wiec ja sam muszę się tym zajmować i pojechać osobiście do danego miasta i zostawić moje albumy w sklepie z komiksami lub w księgarni.
Sprzedaję komiksy na festiwalach - tam też spotykam ludzi, którzy mają sklepy z komiksami i przekazuję im moje albumy. Podróżując po Polsce czy po świecie w plecaku mam kilka albumów, które później sprzedaję. Komiksy rozprowadzają też moi znajomi sprzedając je w swoim otoczeniu i jest to tak zwany łańcuszek.(śmiech)

Miałeś swoje stoisko na MFK, co sądzisz o tym przedsięwzięciu i czy warto było tam pojechać?

Warto. Dla mnie to żaden problem zamówić stolik, spakować moje albumy w plecak, wziąć pod pachę karton w którym później będą prezentowane komiksy, kupić bilet, wsiąść w pociąg. „To nic – żaden problem” aby zobaczyć to wielkie święto ludzi którzy lubią komiksy i jeszcze ujrzeć tych, którzy czytają moje własne.
Dla mnie takie wyjazdy to kolejny mały krok na drodze swojego rozwoju i postępu - taki wyjazd zawsze czymś zaowocuje. Dawniej do Łodzi jeździłem po komiksy innych autorów, a teraz pokazuje swoje własne. Nie traktuję tego jak biznesu - nie przeliczam ile wkładam pieniędzy w mój świat komiksów, bo dla mnie jest to bezcenne, to moja pasja, to moje życie!

Jak oceniasz nasz rynek komiksowy?

Na dzień dzisiejszy moja wiedza na temat rynku komiksowego jest raczej skromna. Czasami przejrzę Internet i przelecę wzrokiem półki z komiksami i widzę, że co miesiąc ukazuje się bardzo dużo komiksów. Na brak komiksów nie można obecnie narzekać - kilkanaście lat temu było z nimi nędznie. Uważam, że polski rynek komiksowy rozrasta się i jest w dobrej kondycji, ilość wydawnictw jest imponująca. Żałuje jednak, że upadł Dom Komiksu, że Mandragora ma kłopoty. Chciałbym by w każdym miejscu w Polsce istniał punkt z komiksami, środowiska komiksiarzy. Niestety jest inaczej.

Jak na tym tle widzisz swoją przyszłość?

Nie nastawiam się na jakąś świetlaną przyszłość na rynku komiksowym. Już wiem - bo się przekonałem na własnej skórze - jak to wszystko działa i wygląda od podszewki. Mój cel to tworzyć, być lepszym artystycznie i wydawać albumy, a co dalej to zobaczymy.

Jak zachęciłbyś do zakupu swoich komiksów?

Moje komiksy są z życia wzięte - występują w nich ludzie, którzy znaleźli się w niezwykłych sytuacjach. W "Złagodzić ból istnienia" chciałem pokazać dorastającą młodzież i to, co robi w wolnym czasie. Chciałem też pokazać oblicze narkotyków: jak wyglądają, jak działają. Ludzie myślą ze jak ktoś bierze narkotyki to od razu kojarzy im się to z kompotem, brudem, strzykawką i workiem na klej.

W komiksie "Łowcy" przedstawiłem zwykłych ludzi - porządnych obywateli, którzy na pierwszy rzut oka są normalni, a po przyjrzeniu się wychodzi że są innymi ludźmi niż się wydawało, kryją w sobie dużo zła i szaleństwa.

Z kolei komiksy-bajki „Miś w fabryce czekolady” i „Gruby i chudy w kosmosie” kieruje do dzieci - to ciepłe i miłe bajki bez znamion przemocy. Moje albumy mogą być drogowskazem dla młodych aby wierzyli w to co robią nie oglądając się na innych, gdyż zasiane ziarno wykiełkuje, a później można zbierać plony. Nieważne kim jesteś - ważne kim chcesz być.

Z pewnością masz plany na przyszłość?

Na pewno nie zrezygnuje z dawno obranej drogi - gdyż za daleko zaszedłem by teraz nawalić - i będą powstawać rożne projekty: komiksowe bajki i książki. W tym roku wypuszczę trzeci komiks i trzecia bajkę dla dzieci oraz wyjdzie długo wyczekiwana książka. Pomysłów na albumy mam już wiele, w wolnych chwilach przymierzam się do czwartego komiksu. Na razie jestem w fazie prób i testowania nowej techniki, a jak to wyjdzie czas pokaże. W przyszłości myślę o otworzeniu galerii, której ściany zdobiłyby prace rożnych twórców, w tym moje (śmiech), oraz rzeźby z gipsu; obok galerii znajdowałby się mały sklepik w którym można by zakupić albumy, zaś nad miastem unosiłby się balon w którym znajdowaliby się moi i nie tylko bohaterowie komiksowi. To są na razie plany ale będę dążyć do tego. Chciałbym by Dąbrowa Górnicza zaistniała na stałe na komiksowej mapie Polski. Obecnie nie posiadam budżetu z kilkoma zerami na końcu i dlatego kolejne albumy sam wydaje w moim małym „studio", które założyłem. Działam sam jak „Rambo” w tej miejskiej dżungli, a każdy dzień dla mnie to walka. Zdaje sobie sprawę, że młody człowiek który chce tworzyć i wydawać swoje komiksy nie wyczaruje nagle paru tysięcy złotych aby wydać swój komiks. Ja dostałem tę szansę i wiem ile liczą sobie drukarnie za swoje usługi. Jakby ktoś miał pytania jak „zbudować” swój komiks to z chęcią pomogę podpowiedzieć jak to zrobić - e-mail do mnie jest w każdym moim komiksie.

I na koniec: Twoje Top 10 ulubionych komiksów?

Ciężko powiedzieć wszystkie moje komiksy z mojej kolekcji są ulubionymi, ale takich dziesięć komiksów do których lubię wracać to:

1 Jak Ciotka Fru-Bęc uratowała świat od zagłady
2 Hernan Cortes i podbój Meksyku
3 Szalona z Sacre Coeur
4 Thorgal - Miasto zaginionego boga
5 Binio Bill kontra Trojaczki Benneta
6 Rork (całość)
7 Tytus, Romek i A'Tomek: Tytus harcerzem
8 Tajemnica złotej maczety
9 Hugo: Zaklęcie w fasolę
10 Szninkiel

Pozdrawiam czytelników. Życzę w nowym roku wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń - i dziękuje za wywiad (śmiech).

Dziękuję. Dokładam się do życzeń i dodatkowo zdrówka życzę.




Opublikowano:



Tagi

Tomek Obelski Wywiad

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-