baner

Recenzja

Originals

Paweł Panic recenzuje Originals
      Komiksów o dorastaniu ukazuje się ostatnimi czasy całkiem dużo. Na tym poletku przeważają dzieła typowo obyczajowe, w których głównym elementem jest stonowany, niewulgarny humor. Najlepszym przykładem niech będą tutaj komiksy Mawila i „Na szybko spisane” Śledzia. Wydawnictwo Manzoku też postanowiło wydać album, opowiadający o trudach dojrzewania. Tym razem jednak obyło się bez humoru.
     Dave Gibbons to ikona. Ten status zawdzięcza oczywiście stworzeniu rysunków do „Strażników”. Ale Gibbons to nie tylko rysownik, lecz również scenarzysta. Warto sięgnąć po wydany także w Polsce komiks „Batman vs Predator”, aby się o tym przekonać. Przy okazji „Originals”, spróbował się w podwójnej roli. Czy się sprawdził? Jako rysownik na pewno tak, jako scenarzysta w sumie też, ale...
     „Orignals” to historia osadzona w przyszłości. Wskazują na to takie elementy jak: pojazdy unoszące się nad ziemią, wymyślne dragi i wielka kopuła gdzieś na prowincji. I tylko te elementy. Wszystko inne jest żywcem przeniesione z powojennej Anglii. Dwa zwalczające się gangi: Originalsi i Dirciarze, mają swoich oczywistych odpowiedników w Modsach i Rockersach. Nawet ich pojazdy wyglądają jak klasyczne skutery i motocykle, tyle że pozbawione kół. Podobnie sceneria i stroje. Dziwne kaski to za mało żeby się poczuć jak w przyszłości. Czy ozdobienie powojennej Anglii futurystycznymi drobiazgami było złym pomysłem? W sumie nie, dzięki temu czytelnik dostaje obraz przyszłości, któremu daleko zarówno do futuryzmu większości dzieł s-f, jak również klimatów postapokaliptycznych, czy stylistyki cyberpunkwej.

originalsrecka


     Co do historii, to jest ona sprawnie poprowadzona, wciągająca i niestety przewidywalna. W zbyt wielu dziełach (zwłaszcza filmach) pojawiały się podobne motywy, aby fabułę „Originals” uznać za oryginalną. Bohaterowie są sztampowi, a ich perypetie trochę zbyt przerysowane. Właśnie, bohaterowie. Głównym bohaterem jest Lel, któremu towarzyszy przyjaciel Bok. Największym marzeniem chłopaków jest wstąpić do Originalsów. Oczywiście udaje im się to i dla młodzieńców zaczyna się złoty okres. Kupują upragnione hover skutery i eleganckie ciuchy, mają praktycznie nieograniczony dostęp do prochów i szacunek rówieśników. Poza tym z silną ekipą mogą regularnie spuszczać łomot znienawidzonym Dirciarzom. Po pewnym czasie pojawia się dziewczyna - rzecz jasna zniewalająco piękna. Później już sprawy rozgrywają się lawinowo, czyli najpierw tragedia, a potem zemsta, no i wreszcie wybór: kumple czy kobieta? Wszystko to jest bardzo dobrze opowiedziane, ale za mało w tej historii autentycznych rozterek, tak typowych dla innych komiksów o dojrzewaniu. Bohaterów widzimy tylko takich, jacy są dla otoczenia. Liczy się przede wszystkim szpan i szacunek kumpli, a szczątkowe przemyślenia Lela, oscylują prawie wyłącznie wokół Viv. Zresztą sam Lel jawi się jako kawał drania, z którym czytelnik nie tylko nie może się identyfikować, ale którego zwyczajnie nie może polubić. Fani, wspomnianych na wstępie, obyczajówek z pewnością będą zawiedzeni. Na szczęście zawód jest mniejszy, jeśli czytelnik pojmie, że „Originals” pod płaszczykiem opowieści o dorastaniu, skrywa mroczną opowieść sensacyjną. Wówczas z pewnością doceni sprawne prowadzenie akcji, brak zbytecznych szczegółów, które mogłyby przerwać ciągłość narracji i nieskomplikowanie bohaterów, do których nijak nie można się przywiązać. Gibbons stworzył scenariusz dobry, interesujący, ale trochę zbyt płytki i wbrew tytułowi swojego dzieła mało oryginalny.
     Jeśli sama historia trochę kuleje, to rysunki w pełni dają radę. Autor zabłysnął jako rysownik i tutaj widać dlaczego tak się stało. Proste rysy postaci, świetne kadrowanie i zastosowanie tylko czerni i bieli (a raczej szarości) doskonale sprawdzają się w tej opowieści. Mimo pewnych uproszczeń w portretowaniu bohaterów, nie można nie zauważyć niesamowitej dbałości o detale. Gibbons nie popełnia żadnych błędów. Jeśli na jednym kadrze bohater jedzie na hoverze z czterema lampami, to można mieć pewność, że na kolejnym nie pojawi się na podobnym (ale jednak innym), lecz dokładnie na tym samym pojeździe. Każdy szczegół, taki jak wspomniana lampa, rurka, element stroju, czy obrazek na ścianie są dla Gibbonsa równie ważne i przechodząc do kolejnych kadrów nie gubi ich, co tak często zdarza się innym rysownikom. Rysunki to najmocniejsza część tego komiksu i mimo, że niektórzy mogą kręcić nosem i twierdzić, że podobnie jak fabule brak im oryginalności, to nie sposób odmówić autorowi talentu i mistrzostwa w kwestii ilustracji. Gibbons ma swój styl, który może nie jest szczególnie charakterystyczny, ale z pewnością może się podobać.
     We wstępie przywołałem komiksy, które w istocie nie mają nic wspólnego z „Originals”. To całkiem inna bajka. Dzieło Gibbonsa jest fajnym czytadłem, ale nic ponadto. Siła, szacunek otoczenia, pieniądze - to ideały wyznawane także przez dzisiejszą młodzież. Dlatego na upartego wiele osób może się identyfikować z Lelem. Przecież w dyskotekach, na stadionach, czy po prostu na ulicy nie brakuje kolesiów podobnych do niego. Tylko, czy naprawdę ktokolwiek może powiedzieć, że przeżył to samo, co główny bohater „Originals”?


Opublikowano:



Originals

Originals

Scenariusz: Dave Gibbons
Rysunki: Dave Gibbons
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2008
Tytuł oryginału: The Originals
Rok wydania oryginału: 2004
Wydawca oryginału: Vertigo
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Stron: 160
Cena: 39,90
Wydawnictwo: Manzoku
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Originals Originals Originals

Tagi

Originals

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

charlie_cherry -

Zgadzam się z PKP, czuję spory niedosyt. Może to dlatego, że od twórcy klasy Gibbonsa oczekiwałem czegoś więcej niż prostej historii o tym jak Modsi leją się z Rockersami w retro-futurystycznej Anglii lat 60-tych. Doceniam interesującą oprawę graficzną "Unikalsów", ale warto było też dopracować fabułę.

Burps -

zgadzam się, komiks powinien mieć etykietkę; : "do jednokrotnego użytku i recyklingu"

megadeath -

"na ulicy nie brakuje KOLESIÓW podobnych do niego" - to taki prztyczek na początek.
Poza tym ja też zgadzam się z tezą, ale nie łapię niektórych argumentów (bo w końcu lubimy tego Lela, czy nie? Dobrze, że futuryzm Gibbonsa jest taki uproszczony, czy nie? przewidywalność fabuły jest zła stroną tego komiksu, czy dobrą?)
A więc z tezą się zgadzam, ale z wnioskami - nie :) Bo nie sądzę, żeby autor tej klasy, co Gibbons, specjalnie wcskał niedoróbki scenariuszowe. IMO ten quasi-futuryzm to zabieg celowy (patrzcie, ta przyszłość to tak naprawdę wasz codzienny świat, a przy okazji zobaczcie, do czego możecie doprowadzić), rozterki młodego człowieka są być może kliszami, ale jakie mają być? Jakie rozterki przeżywa 17-latek? Kryzys tożsamości, konflikt ze starymi, upadek autorytetów, walka o laskę, zemsta za krzywdy kumpli... Znów, mimo, że świat w komiksie jest pozornie daleki od naszego, to tak naprawdę nasz świat. No i na koniec: przewidywalność. Oczywiście, bo to komiks stricte rozrywkowy, który chyba nigdy nie aspirował do godności traktatu filozoficznego. OK, Gibbons przemyca parę podtekstów, jak to w każdym nawet najgłupszym kryminale, ale mimo to, co nam daje to kawał fajnej sensacji, gdzie padają k... i ch... i leje się dużo krwi. Akcja ma wciągnąć, a to, że jest przewidywalna, nie ma znaczenia, dopóki kończy się hapiendem. IMO ;)

PKP -

Ok, z kolesiami mój błąd (dlatego tak cenię korektę...).
Co do pytań z nawiasu, to myślałem, że odpowiedzi na nie zawarłem w tekście, ale jeśli nie są one zbytnio widoczne, to śpieszę z odpowiedziami: 1. jako czytelnik nie polubiłem głównego bohatera, 2. uproszczony futuryzm nie jest dla mnie wadą (niech będzie, że to dobrze), 3. przewidywalność fabuły jest dla mnie złą stroną komiksu.
Ostateczna ocena komiksu jest oczywiście sprawą indywidualną. Podobnie jak towarzyszące jej wnioski. Pozdrawiam.