baner

Recenzja

Star Wars Dziedzictwo #1: Złamany

Karol Wiśniewski recenzuje Star Wars Dziedzictwo #01: Złamany
Akcja pierwszej części „Dziedzictwa” dzieje się około 130 lat po bitwie o Yavin. Przez ten czas układ sił w galaktyce uległ zmianie do tego stopnia, że teraz to Imperator stoi na czele rebelii. Tak, tak, to nie pomyłka. Do tego zamiast dwóch Sithów, jak tradycja każe, mamy do czynienia z całym zakonem czerwonoskórych istot wymachujących mieczami świetlnymi.

Na szczęście nawet w tym nowym, wspaniałym świecie, są rzeczy które nie uległy zmianie i które udowadniają, że historia lubi się powtarzać. Mam na myśli otwierającą album rzeź Jedi, po której okazuje się, że znów trzeba szukać jakiegoś Skywalkera by ocalił galaktykę. Oczywiście nie dokona tego bez pół tuzina pomagierów, ale zanim do tego dojdzie trzeba będzie rozwiązać pewien problem: udowodnić, że nasz bohater jeszcze żyje i to wciąż jest po jasnej stronie mocy.

Zespół twórców stojący za „Dziedzictwem” wykonał kawał dobrej roboty. Umiejscowili akcję na tyle daleko od filmów i innych komiksowych fabuł spod znaku „SW”, by mieć dużą swobodę w tworzeniu fabuły. Równocześnie nie odcięli się od tradycji, a wprost przeciwnie – czerpali z niej pełnymi garściami, nie wyłączając listy dialogowej. I tak jako głównego bohatera otrzymujemy Cade’a (z domu Skywalker), który jest skrzyżowaniem Anakina Skywalkera z Hanem Solo. Następnie mamy głównego antagonistę w osobie Dartha Wyrlooka, który łączy cechy Dartha Vadera i Palpatine – dość mocna mieszanka.

Poza tym otrzymujemy obowiązkową księżniczkę, której imię brzmi Sia. Tradycyjnie nie będzie ona czekać z założonymi rękami, by ktoś ją uratował, ale sama weźmie miecz świetlny w swoje ręce. Tym razem jednak jej uczucia ominą głównego bohatera, a skierują się w stronę jednej z postaci drugoplanowych. Trzeba bowiem podkreślić, że postaci ważnych dla fabuły w „Dziedzictwie” jest co najmniej kilkanaście. Gwarantuje to dużą różnorodność, tym bardziej, że miejsce akcji również zmienia się co chwilę. Dzięki temu możemy poznać wszystkie strony konfliktu, ich cele oraz sposób prowadzenia polityki, co z pewnością pomoże czytelnikom nie znającym dotąd świata „Gwiezdnych Wojen”.

Album spodoba się zarówno im, jak i starym wyjadaczom tego universum, gdyż „Dziedzictwo: Złamany” to dobrze napisany i narysowany komiks s-f, nastawiony głównie na akcję. Co prawda, tak jak w komiksach z Marvela i DC, nie ma co spodziewać się dramatów w postaci śmierci głównych bohaterów, ale nie wszystko też ułoży się w ich życiu w napis „Happy End”.

Kwestie edytorskie: tomik jest wydany bardzo przyzwoicie, lekturę komiksu ułatwia wstęp, który streszcza nam wydarzenia od „Powrotu Jedi” do „Dziedzictwa”. Z dużą satysfakcją zauważyłem, że błąd, który zaraportował jeden z naszych użytkowników na forum Egmontu (chodziło o imię Lorda Wyyrloka widoczne przykładowych planszach z komiksu) zostało poprawione, co świadczy o poważnym podejściu firmy do tego typu spraw.

„Dziedzictwo: Złamany” to godny spadkobierca tradycji „Gwiezdnych Wojen”, a zarazem album, który spodoba się fanom amerykańskiego podejścia do komiksu środka.

Opublikowano:



Star Wars Dziedzictwo #01: Złamany

Star Wars Dziedzictwo #01: Złamany

Scenariusz: John Ostrander, Jan Duursema
Rysunki: Jan Duursema
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2008
Seria: Star Wars Dziedzictwo
Tytuł oryginału: Star Wars Legacy: Broken
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Stron: 144
Cena: 39 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Star Wars Dziedzictwo #1: Złamany Star Wars Dziedzictwo #1: Złamany

Tagi

Gwiezdne Wojny

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

strz1 -

Czepie sie jednego. Format. Za tyle zlotych, tyle stron nie wierze ze nie szlo wydac komiksu w normalnym formacie... Coz..