baner

Recenzja

Y: ostatni z mężczyzn #1: Zaraza

Paweł Panic, Karol Wiśniewski recenzuje Y: Ostatni z mężczyzn #1: Zaraza
Do „Y” podszedłem ze sporymi nadziejami, ale i dystansem. Wiadomo: komiks znany i ceniony (czytaj: nagradzany), do tego pomysł na historię, który sam z siebie jest po prostu świetny, no i w końcu kontrowersje narosłe wokół polskiego wydania (a raczej tłumaczenia) – tego dania naprawdę żal nie skosztować, pomyślałem. Spróbowałem, smakowało, a apetyt na dokładkę pozostał niemały...

Z pozoru patent fabularny nie jest specjalnie odkrywczy. Oto pewnego dnia umierają wszystkie męskie osobniki ssaków na naszej planecie. O ile jednak ze śmiercią samca takiej np. myszy polnej nasza cywilizacja jakoś jest w stanie sobie poradzić, o tyle wyginięcie wszystkich samców rasy ludzkiej stanowi już nie lada problem. Prawie połowa ludzkiej populacji znika z powierzchni Ziemi, a Ci (czy raczej: Te), którzy przeżyli, muszą przecież jakoś funkcjonować.

Scenariusz skupia się oczywiście na USA. Tutaj największy problem stanowi obsadzenie stołka prezydenckiego. Poza tym pokazano jeszcze Izrael, który w nowych realiach bardzo zyskał na obowiązkowej służbie wojskowej kobiet. Dziewczyny potrafią sobie radzić i bezpardonowo walczą o władzę, czy to prezydencką (jak w przypadku nawiedzonych republikanek), czy terytorialną (jak w przypadku dowództwa izraelskiej armii). Gdzieś pomiędzy tą walką, czy jak kto woli: próbą opanowania sytuacji, znajduje się nasz bohater. Jedyny ocalały z zagłady mężczyzna o imieniu Yoryk (towarzyszy mu samiec kapucynki imieniem Ampersand). Niegdyś zwykły, niepozorny chłopak, teraz stał się oczkiem w głowie „kalekiego” rządu Stanów Zjednoczonych, obiektem poszukiwań izraelskich wojskowych i wreszcie celem numer jeden fanatyczek nazywających siebie amazonkami. Oj, dzieje się w tym komiksie sporo i to w iście zawrotnym tempie.

Najprościej określić „Y” jako opowieść katastroficzną... z nietypową katastrofą. Jest tutaj, bowiem zarówno wątek ogólnoświatowy (z przywódcami, armiami etc.), jak również zwyczajni bohaterowie rzuceni w wir z pozoru przerastających ich wydarzeń. W tej warstwie nic nowego Vaughan nie wymyślił. Jednak sposób w jaki opowiedział swoją fabułę naprawdę zasługuje na oklaski. Nic tu nie jest pewne. Nie wiemy jakie jest źródło zagłady, mimo że zostają nam podsunięte dwa teoretyczne tropy. Nie wiemy również kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Przykładowo na początku drugiego rozdziału pojawia się fajna laska, która zbiera trupy z ulic. Wpada na nią nasz bohater i już jesteśmy niemal pewni, że oto powstał zalążek drużyny, która podejmie wyprawę w celu uratowania świata... Dzieje się jednak troszkę inaczej. Jak? To już musicie sprawdzić sami. Właśnie ta niesztampowość i zaskakujące zwroty akcji są największym plusem omawianego komiksu. Od czasu „Żywych trupów” nie miałem do czynienia z równie fajnie poprowadzoną i oryginalną historią katastroficzną. Mimo że te dwa komiksy więcej dzieli niż łączy (od zakresu opowieści po charakterystyki bohaterów), to oba w równym stopniu wciągają czytelnika i sprawiają, że z niecierpliwością czeka się na ciąg dalszy.

Pia Guerra jest autorką rysunków w „Y”. Ot, taki smaczek: komiks o świecie kobiet (brr, brzmi jak tytuł tygodnika z gratisową torebką...) rysuje kobieta. Jej kreska jest dosyć realistyczna i pozbawiona wodotrysków. Dobrze uzupełniają ją kolory nałożone przez Pamelę Rambo – skromne i stonowane, miejscami wręcz ubogie. Ilustracje może nie powalają, ale na pewno nie przeszkadzają w żaden sposób w śledzeniu opowieści. Trochę brakuje efektownych motywów. Te na szczęście zapewniają czytelnikowi niesamowite okładki J.G. Jonesa.

Tom pierwszy komiksu „Y: Ostatni z mężczyzn” to naprawdę kawał świetnie opowiedzianej historii. Wszyscy, którzy oczekują po albumie komiksowym dobrego czytadła, powinni być usatysfakcjonowani. Nie jest to ani poważna fabuła obyczajowa, ani przepełniona akcją epicka opowieść z nadludźmi. To po prostu fajna historia, którą czyta się jednym tchem. Tylko tyle i aż tyle.

PKP

Opublikowano:

Strona
1 z 2 >>  



Y: Ostatni z mężczyzn #1: Zaraza

Y: Ostatni z mężczyzn #1: Zaraza

Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunki: Pia Guerra
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2008
Seria: Y: Ostatni z mężczyzn
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Druk: kolor, offset
Format: 17 x 26 cm
Stron: 128
Cena: 29,90 PLN
Wydawnictwo: Manzoku
WASZA OCENA
7.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
7 /10
Zagłosuj!

Galerie

Y: ostatni z mężczyzn #1: Zaraza Y: ostatni z mężczyzn #1: Zaraza Y: ostatni z mężczyzn #1: Zaraza

Tagi

Manzoku Y

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Burps -

ja czekam prawie tak jak czekałem na każdy następny tom Kaznodzieji!

belzebub -

no i nie dziwne, że w głosowaniu na Gildii

http://www.forum.gildia.pl/index.php/to ... #msg990520

Y znokautował konkurencję. Jak widać, ludziska mają swoją opinię i komiks im podszedł. Oby tylko Manzoku puściło jak najszybciej tom 2....

megadeath -

bardzo podobne wrażenia, chociaż akurat Żywe Trupy jakoś inaczej mi się czytało. Natomiast nie zgodzę w 2 kwestiach:
1) rysunki - wg mnie idealnie pasują do stworzonej przez Vaughana historii: proste, realistyczne, wręcz ubogie, tak jak wykreowany przez niego, zubożony o facetów, świat. W dodatku Guerra świetnie kadruje, filmowo, nie dziwne więc, że i adaptacji kinowej ma się toto doczekać.

2) przypisy - wiele z nich wywołało uśmiech na mojej twarzy, ale uśmiechałem się do przedwczoraj czy jakoś tak. Na C+ puszczali pierwszą część Obcego w wersji director's cut. Pytam swojej kobiety (24 lata!) - "oglądasz ze mną Obcego"? A ona: "A o czym to?". W życiu nie słyszała o tym filmie. Oczytane dziewczę, studia, języki, itd. A o Obcym nie wie nic. Wniosek? Po Y sięgną być może ludzie o zupełnie innych zainteresowaniach niż mają przeciętni komiksiarze. Dla nich przypisy w Y będą zbawieniem.

Generalnie komiks dla dorosłych, ale jak 16-latek sięgnie to też się nie zgorszy (hłe hłe) mimo faków i biczy które sypią się zewsząd. Wiem, bo moi kuzyni czytali :)