baner

Recenzja

Batman i syn

Karol Wiśniewski recenzuje Batman: Batman i syn
Komisarz Gordon otruty, Batman pobity, a Joker dostaje kulkę prosto w łeb – a wszystko to zobaczyłem na zaledwie pierwszych pięciu stronach albumu „Batman i Syn”. I już wtedy straciłem wszelką ochotę na dalszą lekturę komiksu. Niemniej nieustraszenie brnąłem przez pierwszy rozdział, w którym każdy wcześniejszy wątek został pokrętnie wyjaśniony i nagięty w taki sposób, by „świętym krowom” uniwersum DC nie stała się krzywda.

Czytałem jednak dalej, wyczekując debiutu postaci, która ma odmienić życie Bruce’a Wayne’a na zawsze (ja to chyba już gdzieś słyszałem?). I owszem, na scenie pojawia się „dziecko z aluzją w imieniu”, czyli Damian, który jest synem Batmana. Tak przynajmniej utrzymuje matka chłopca, Talia Al-Ghul – osoba wielce godna zaufania pod każdym względem.

Scenarzysta komiksu, Grant Morrison, pomyślał pewnie, że wpadł na super pomysł – dać Batmanowi syna, który zupełnie nie przypomina ojca pod względem wyznawanych wartości. No i do tego jest jeszcze Robin, czyli syn adoptowany, którego młodszy „braciszek” z pewnością nie polubi. Od tego trójkąta zapewne miały iskry lecieć gęsto, ale nawet jeśli gdzieś one się pojawiły, to były takie jak cały album - plastikowe.

Najbardziej boli właśnie spłycenie komiksu. Jest ładnie, kolorowo i bezsensownie. Batman puszcza płazem wszelkie wybryki swego synalka, a zwykle rozsądna Talia Al-Ghul zachowuje się jak wariatka. Między parą dawnych kochanków brak jest jakiegokolwiek „heatu”. W dodatku koniec albumu to jakże tradycyjne dla DC Comics otwarte zakończenie. Morrison do tej pory pewnie się śmieje z tych, co myśleli, że cokolwiek się wyjaśni. Nie w świecie DC, chłopcy.

Myślę, że gdyby złagodzić nieco sceny przemocy, to fabuła nadawałaby się idealnie dla cyklu „komiksy DC dla dzieci”, gdyż nie sądzę, aby dojrzalszy czytelnik był w ogóle zainteresowany tak naciąganą historyjką. Może jestem bezlitosny, ale 40 złotych za 100 stron kolorowego komiksu? Za tę cenę czytelnik ma prawo oczekiwać czegoś dużo lepszego. Tym bardziej, że tom drugi to znów 100 stron i pewnie kolejne 40 złotych. Szkoda więc, że obydwa albumy nie zostały wydane razem, tak jak w przypadku oryginalnej edycji – na pewno pozwoliłoby to obniżyć koszty całości. Żal tym większy, że druga część zapowiada się o wiele bardziej interesująco niż pierwsza.

Skupiłem się na wadach „Batmana i Syna”, nie twierdzę jednak, że jest to komiks jednoznacznie zły. Muszę przyznać, że sceny rozgrywające się na przyjęciu w Londynie są naprawdę świetne. Morrison miał doskonały pomysł z obrazami na ścianach galerii, które „komentują” akcję komiksu, a Andy Kubert znakomicie go zilustrował. I to jest najciekawsze w całym albumie – aluzje i symbole, które przewijają się w tle. Problem w tym, że wolałbym jednak, aby Morrison, zamiast puszczać przez cały album oczko do czytelnika, napisał po prostu dobry scenariusz.

Opublikowano:



Batman: Batman i syn

Batman: Batman i syn

Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Andy Kubert
Tusz: Jesse Delperdang
Kolor: Guy Major, Dave Stewart
Okładka: Andy Kubert
Wydanie: I
Data wydania: Czerwiec 2008
Tytuł oryginału: Batman and Son
Rok wydania oryginału: 2006
Wydawca oryginału: DC Comics
Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170x260 mm
Stron: 104
Cena: 39,0 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2463-6
WASZA OCENA
7.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
7 /10
Zagłosuj!

Galerie

Batman i syn Batman i syn Batman i syn

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

strz1 -

Coz prawda. Komiks zawiodl i zawiodlo wydanie. 80zl za 200 stron? Patrzac na warunki nawet Egmontu to juz wydawali i cos takiego taniej w HC. Ale skoro batmana wydaje sie malo to sie stara ciagnac kase. Tu sie moze to nie udac, albo i juz sie nie udalo widzac na zalegajace pozycje na polkach ksiegarnii.

phi -

Ten komiks odebrałem jako zlepek całkowicie przypadkowych historii, nawet plansza, która jest to zobaczenia na Alei dobrze to ilustuje. W komiksie, Bruce'a i Alfreda wcześniej mija doktor, pędzący jak obłąkany ukrywająć coś, zaraz póżniej na stronie nazwijmy ją "w windzie" Bruce i Alfred dochodzą do wniosku że to chyba nie będzie spokojny wieczór.. i co robią później? Nic! Alferd czyta jakieś Harleqiny w aucie, a Bruce bryluje w towarzystwie. Nie pojawia się żadna wzmianka o zagrożeniu czy też mobilizacji ze strony Batmana oraz jego wspólnika, aż do ataku w galerii. Zgadzam się całkowicie, że komiks nadawał by się świetnie dla dzieci i nawet mógłby być czytanką doskonałą dla rodzin w których pojawia się nowe dziecko i nazywać się "Będę miał braciszka". Dynamika akcji jest też powalająca, dawno nie widziałem tak niudolnie narysowanego ruchu postaci czy scen walki. Może byłem poprostu zmęczony kacem ale gubiłem się średnio co 2-3 strony.