baner

Recenzja

Zemsta Cyberprzestrzeni (Ghost Rider 2099)

Paweł Panic recenzuje Mega Marvel #13 (4/96): Ghost Rider 2099
Wakacje to okres, kiedy człowiek cierpi na nadmiar wolnego czasu. Ma niby tyle planów, tyle rzeczy do zrobienia, ale tak naprawdę nie może się chwycić za żadną konkretną robotę. Nowe albumy, nowe gry, nowe filmy - tyle zaległości do nadrobienia. Skończyło się na tym, że jeszcze raz przetrawiłem stare pozycje. Wyeksploatowane do granic możliwości gry, tysiące już razy oglądane filmy, kawałki znane już niemal na pamięć, a przede wszystkim ulubione komiksy - tak już mam, że lubię łykać to, co sprawdzone (dwuznaczność niezamierzona...). W związku z tym dzisiaj pragnę zaprezentować album już kilkunastoletni, ale w moim odczuciu jak najbardziej przyjemny.

"Ghost Rider 2099" ukazał się w naszym pięknym kraju w 1996 roku, w ramach znanej i lubianej (przez niektórych) serii wydawniczej TM-Semic o nazwie Mega Marvel, przeszedł jednak bez większego echa. Wszak, czy taka błaha i sztampowa opowiastka mogła równać się z wcześniejszymi kultowymi "Daredevil: The Man Without Fear", czy "Weapon X"? Jasne, że nie. Dlaczego więc poświęcam jej miejsce? Tak się składa, że jest to jedyny znany mi przywilej redaktora Reset Forever... Ale do rzeczy. Mamy rok 2099 (kto by pomyślał?), światem rządzą wszechwładne korporacje, a po ulicach snują się gangi hackerów - jednym słowem - cyberpunk pełną gębą. Do jednej ze wspomnianych band, Ostrych Męczenników, należy nasz bohater, Kenshirio "Zeroman" Cochrane. Niezwykle utalentowany cyberdżok (tak nazywani są na kartach komiksu), zdobywa specjalnie zaszyfrowane dane przeznaczone dla wielkiej, wszechwładnej i oczywiście złej korporacji, o jakże złowieszczej nazwie D/MONIX. Korporacja wynajmuje gang Sztucznych Chłopaków, aby odzyskać przesyłkę. Wszyscy Ostrzy Męczennicy giną (no, cóż: nazwa zobowiązuje), zaś "Zeroman" po śmierci trafia do GhostWorks (czegoś w rodzaju wirtualnych zaświatów). Egzystująca tutaj sztuczna inteligencja wyposaża go w nowe, niezniszczalne ciało, obdarza nadludzką mocą i wysyła z powrotem do świata żywych, aby walczył z utożsamiającymi upadek moralny ludzkości korporacjami. Media okrzykują go nowym Ghost Riderem (stary żył pod koniec XX wieku) i wrogiem publicznym numer jeden.

"Ghost Rider 2099" to komiks jak najbardziej anarchistyczny. Nasz bohater nienawidzi władzy i za wszelką cenę dąży do jej unicestwienia. Nie waha się przy tym walczyć z jej pionkami, czyli policją. Za scenariusz tej historii odpowiada nie znany mi bliżej Len Kaminski. Nie mogę powiedzieć, żeby jego pomysły były jakoś specjalnie nowatorskie i oryginalne. Większa część komiksu to prosta nawalanka, w której nasz bohater rozwala kolejne hordy przeciwników (wrogich cyberpunków, złych gliniarzy i pewne czerwone monstrum). Nie powiem, żeby nie było efektownie, jednak po jakimś czasie zaczyna wiać nudą. Zdecydowanie najlepiej zrobiony, jest sam wstęp i zakończenie, które podnoszą znacznie wartość komiksu.

Momenty, w których Kenshiro wygłasza swoje anarchistyczne poglądy, są moim zdaniem jednymi z najciekawszych. Podoba mi się, że w komiksie takiego molocha jak Marvel pojawia się krytyka kapitalizmu i ogólnie władzy. Wreszcie mamy bohatera, który nie jest harcerzykiem, ale wojownikiem z krwi... tfu... z metalu, kwarcu i kabli. Szczególnie rozwaliła mnie strona 12, na której "Zeroman" demoluje sklepową witrynę z telewizorami, na których wyświetlane są nachalne reklamy. "Ta cywilizacja śmierdzi" - mówi na koniec. Mam świadomość, że takie spojrzenie jest co najmniej naiwne, ale mojej młodzieńczej, aspołecznej duszy jak najbardziej odpowiada. Myślę, że wam też się spodoba. Jeśli nawet nie lubicie takich moralizatorskich wkrętów, to gwarantuję, że zadowoli was radosna demolka, rozgrywająca się na kartach tego komiksu. No i ten klimat klasycznego cyberpunku. Hackerzy, implanty, korporacje - jak już wspomniałem tutaj jest to wszystko. Moda na ten nurt w fantastyce nieco przybladła, warto więc odświeżyć sobie pamięć np.: lekturą "Ghost Ridera 2099".

Na koniec wyjaśnię, jaki był główny powód, dla którego postanowiłem wam zaprezentować ten komiks. Chodzi mianowicie, o rysownika: Chrisa Bachalo. Ten gość tworzy obrazy wprost niesamowite. Początkowo nie mogłem przekonać się do jego kreski, rysunki były poprawne, ale w żaden sposób nie zachwycały, kolory natomiast fatalne (jedynie tusz nałożony przez Marka Buckinghama ratował sytuacje). Dopiero kiedy ujrzałem jego późniejsze prace w "Steampunku", czy nowej wersji "Age of Apocalypse" - po prostu oniemiałem. Mieszanina mangi i karykatury,

z dużą ilością jaskrawych kolorów dawały olśniewający efekt. Moim zdaniem styl Bachalo jest kwintesencją nowoczesnego komiksu rozrywkowego. Wracając do opisywanego wcześniej Ghost Ridera, można powiedzieć, że w tych rysunkach czuć już zapowiedź nowego, w pełni ukształtowanego stylu Chrisa i właśnie dlatego warto sięgnąć po opisywany komiks, by prześledzić ewolucję, jaką przeszedł ten artysta. Talent miał zawsze, potrzebował tylko znaleźć swoją drogę, własny styl. Po kilku latach udało mu się to w stu procentach.

"Ghost Rider 2099" to komiks średni. Nie jest zły, nie jest też wybitny. Jak na superbohaterskie standardy, nawet w pewien sposób oryginalny. Cyberpunkowych komiksów w naszym kraju nie pojawiło się zbyt wiele, warto więc po niego sięgnąć. Choćby dla kilku niezłych wypowiedzi głównego bohatera, czy pierwszych przebłysków geniuszu Chrisa Bachalo. Ale ostateczną decyzję musicie podjąć sami.

Tekst został pierwotnie opublikowany w magazynie "Resest Forever" 3/2006 (31).

rfbanner_400x50

Opublikowano:



Mega Marvel #13 (4/96): Ghost Rider 2099

Mega Marvel #13 (4/96): Ghost Rider 2099

Scenariusz: Len Kaminski
Rysunki: Chris Bachalo
Wydanie: I
Data wydania: 1996
Seria: Mega Marvel
Tytuł oryginału: Ghost Rider 2099 #1-5
Rok wydania oryginału: 1994
Wydawca oryginału: Marvel
Tłumaczenie: Katarzyna Rustecka
Druk: kolor, offset
Oprawa: kartonowa
Format: 17x26 cm
Stron: 112
Cena: 5,95 zł (59500 zł)
Wydawnictwo: TM-Semic
WASZA OCENA
6.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
6 /10
Zagłosuj!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

redevil -

Chiałbym zauważyć, że podajecie jako autora rysunków samego Bachalo, a Buckingham, z tego co pamiętam, też rysował bodajże nry 4 i 5( nie mam już tego komiksu więc nie sprawdzę). Autor recki chyba tego nie zauważył nawet, a poświęca tyle miejsca opisaniu wspaniałych rysunków...

phi -

W polskim wydaniu nie ma o tym żadnej wzmianki. Bachalo podawany jest jako autor rysunków zarówno na 2 stonie, jak również w 2 częsci komiksu czyli Detonation Boulevard. Później nie ma już takich informacji.

nietendon -

Oczywiście, że są. W stopce. Trzecia strona okladki. "Rysunek: Chris Bachalo oraz Mark Buckingham".