Recenzja
Fury: Wydanie kolekcjonerskie
Karol Wiśniewski recenzuje Fury (wydanie kolekcjonerskie) Jakiś czas temu wydawnictwo Marvel postanowiło nieco rozszerzyć zakres potencjalnych czytelników i uruchomiło imprint „dla dorosłych”: Max. Owa seria pozwala na dużo większą swobodę niż dotychczas, szczególnie w pokazywaniu scen brutalnych. W sprawach seksu również nastąpiło rozluźnienie, choć niewielkie – obecnie można pokazać kobiece piersi oraz pozwolić bohaterowi na korzystanie z prostytutek. Ennis w szczególności skorzystał z przyzwolenia na większy poziom przemocy, co dobitnie zostało pokazane w Max-owym „Punisherze” oraz właśnie „Furym”.
„Fury” to 6-częściowa mini-seria, której centralną postacią jest pułkownik Nick Fury, sztandarowy żołnierz i patriota uniwersum Marvela (drugi po Kapitanie Ameryka), spotykamy go zaś w niezbyt szczęśliwym momencie jego życia. S.H.I.E.L.D, agencja, którą nasz dzielny gieroj rządził niepodzielnie, zostaje zrestrukturyzowana, dochodzą cięcia finansowe (mniej zabawek dla pułkownika), wszechobecne są komputery i bariery urzędowe. Nie ma już miejsca na dalekie od delikatności metody, w których lubował się nasz bohater. Podstarzały pułkownik zostaje przeniesiony za biurko, ale już wkrótce nie może wytrzymać bez swojego hobby - ratowania świata... Na szczęście jego wróg ze starych czasów, Rosjanin Rudi Gagarin, rzuca mu wyzwanie, któremu Nick nie może się oprzeć...
Ennis stosuje typowe dla siebie rozwiązania. Jego bohater to wyznawca „starych, dobrych zasad”, troszczący się o swych kompanów, a jednocześnie potrafiący dać po pysku gdy trzeba. Nie cierpi natomiast świata, w którym panuje polityczna poprawność i niemożność nazywania rzeczy po imieniu. Przepisy, kompromisy, „delikatne” sprawy – oto rzeczy, których nasz scenarzysta nie znosi. Dalej mamy młodego idiotę uprzykrzającego życie Nicka (tzw. kontrowersyjny element humorystyczny) plus zdeformowanego dziwaka, który stoi po stronie „złych gości” i ma gwarantowany widowiskowy zgon. Oczywiście główny drań serii również poniesie zasłużoną karę, i to niebagatelną, a finałowe starcie okaże się morzem ognia, krwi i zabijania. Tym sposobem komiks upodabnia się do Punisher: Born (szczególnie w zakończeniu) oraz Kaznodziei. Pamiętamy zresztą Gębodupę i Jesse Custera? Podobne typy charakteru występują właśnie w „Fury”, największą zaś różnicą jest brak tematów religijnych. Co nie znaczy, że nie ma tu szargania świętości.
„Herezją” jest już samo podejście do sposobu przedstawiania pewnych kwestii i wartości w komiksach amerykańskich. Niby Fury spostrzega, iż zmienił się świat, ale prawda jest taka, że ten świat pozostał taki sam. To amerykański komiks przez długi czas był wyznawcą pięknej patriotycznej baśni z motywem przewodnim „my dobrzy, oni źli”. Wojna, jak sięga pamięć ludzka, była zawsze czymś krwawym, brutalnym i nie miała wiele wspólnego z dobrem i złem. Za to w komiksach Marvela przez całe dziesięciolecia wojna polegała na zrzuceniu oddziału doborowych komandosów na czele z Kapitanem Ameryką, Nickiem Fury bądź jakimś superbohaterem, którzy w miarę szybko oddawali bezprawnie zagarnięty kraj prawowitemu właścicielowi. Brak było krwi, żaden z „dobrych” nigdy nie umierał, a ofiary cywilne pojawiały się co najwyżej w dialogach bądź informacjach z TV. Przypomnijmy G.I.Joe – bandę harcerzyków strzelających na lewo i prawo w imię demokracji i wolności słowa, bez strat własnych oraz bez oporów moralnych.
Opublikowano:
Strona
1 z 2
>>
Fury (wydanie kolekcjonerskie)
Rysunki: Darick Robertson
Wydanie: I
Data wydania: Luty 2007
Seria: Fury
Tytuł oryginału: Fury
Wydawca oryginału: Marvel
Tłumaczenie: orkanaugorze
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 17x26 cm
Stron: 144
Cena: 39,90 zł
Wydawnictwo: Mandragora
Galerie
Tagi
FuryKomentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-