Recenzja
Blankets. Pod śnieżną kołderką
Grzegorz Ciecieląg, Paweł Sawicki recenzuje Blankets. Pod śnieżną kołderkąKilka bardzo subiektywnych słów o Blankets
Paweł Sawicki
Ten tekst nie jest recenzją. Nie potrafię napisać recenzji komiksu „Blankets”. Nie dziwcie mi się. Spróbujcie zrecenzować „Mona Lisę” Leonarda da Vinci, albo chociaż „Dark Side of the Moon” Pink Floyd. Jasne, można próbować, silić się na przeintelektualizowane (trudne słowo) analizy i porównania, ale nie da się tego zrobić dobrze, bo pewne dzieła sztuki są po prostu nierecenzowalne.
Dlatego ten tekst nie będzie analizą treści (najprzyjemniejsze jest odkrywanie jej samemu), nie będzie oceną rysunków (popatrzcie sami, czyż nie są mistrzowskie?). Ten tekst będzie o emocjach, jakie wywołuje we mnie lektura dzieła Craig'a Thompsona.
Ja też kiedyś miałem kocyk. Miałem pięć lat a kocyk był w brązowo – żółtą kratkę i był bardzo mięciutki. Miał na końcu falbankę, którą uwielbiałem skubać przed snem…
Po co to piszę?
Piszę to, bo lektura Blankets to jak podróż do własnego dzieciństwa, to lustro, w którym odbijają się tęsknoty i marzenia z przeszłości. To jak zapachy i smaki poznane 15-20 lat temu, wydawałoby się, że zapomniane, ale zawsze bezbłędnie rozpoznawane. To jak powrót po latach do rodzinnego domu i swojego pierwszego pokoju, gdzie wszystko czeka poustawiane tak, jak je zostawiłeś 10 lat wcześniej. No i oczywiście to wspomnienie pierwszej miłości, pierwszego pocałunku i pierwszego rozstania. O tych uczuciach można opowiadać, można je próbować nazwać, ale nigdy nie da się ich dokładnie przekazać innym. Te uczucia trzeba poznać samemu. Dlatego każdy odbierze Blankets inaczej, ale jeśli ma w sobie choć trochę wrażliwości, to jest duża szansa, że się bardzo wzruszy.
Gdy pierwszy raz czytałem Blankets, nie mogłem się nadziwić, że da się w tak piękny sposób opowiadać obrazkami o uczuciach i że prosta w swej istocie opowiastka o relacjach między dorastającymi braćmi, o alienacji nastolatka, układaniu relacji z Bogiem i pierwszej miłości może być tak oryginalna i wciągająca. Ta opowieść pochłonęła mnie kompletnie. Są takie książki, które chce się czytać nieprzerwanie, chce się znaleźć w środku opowieści, sprawdzić, co będzie na końcu, a jednocześnie odwlec ten moment, kiedy przełożymy ostatnią kartkę. Do tej pozycji wrócę jeszcze nie raz. Choćby po to, aby wrócić na chwilę do tego, co minęło bezpowrotnie i dać się ponieść wspomnieniom…
Ponieważ ten tekst nie jest recenzją, nie będę wystawiał oceny ogólnej dzieła. Powiem krótko: gratuluję Timofowi i cichym wspólnikom wydania Komiksu Roku 2006.
Szczęśliwego roku 2007!
I nie zapomnijcie zaopatrzyć się w kocyk…
Opublikowano:
Strona
<<
2 z 2
Blankets. Pod śnieżną kołderką
Rysunki: Craig Thompson
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2006
Tytuł oryginału: Blankets
Rok wydania oryginału: 2004
Wydawca oryginału: Top Shelf Productions
Tłumaczenie: Joanna Kniaź-Hawrot
Druk: czarno-biały/kolor, offset
Oprawa: miękka
Format: 175x250 mm
Stron: 592
Cena: 100 zł
Wydawnictwo: Timof i Cisi Wspólnicy
Galerie
Tagi
BlanketsKomentarze
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Metzen -
Jeden z tych niewielu komiksów, podczas których nie mam wrażenia, że czytam... komiks.Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, Blankets przekracza wg. mnie pewną granicę i dziwnie czuję się nazywając ten tytuł (darujcie powtorzenie) komiksem. : p
Mimo iż osobiście posiadam niemiecką wersję, gratulacje Timofowi i tak składam, za dostarczenie do Polski kolejnego tytułu, który dobitnie udowadnia, że w tym biznesie chodzi nie tylko o amerykańskich rajtuzmenów bijących złych mafiozów po łbach.