baner

Recenzja

Księgi Magii

Karol Wiśniewski recenzuje Księgi Magii
      Neil Gaiman po raz n-ty na polskim rynku. I bardzo dobrze! Bez wątpienia przejdzie on do historii jako jeden z najwybitniejszych twórców literatury (również obrazkowej) przełomu XX i XXI w. (postmodernista, he, he). Tym razem Egmont uraczył nas zbiorczym wydaniem “Ksiąg Magii”, które pierwotnie ukazały się w formie mini-serii na samym początku lat 90-tych. Był to okres, kiedy magia stała się „trendy”, wspomagana sukcesem „Sandmana” i innych pozycji z kręgu imprintu Vertigo.

      Tym razem bohaterem opowieści jest Timothy Hunter - młodziutki i niepozorny chłopaczek w wielkich okularach. Nikt niezwykły? A jednak to w nim tkwi niebywały potencjał, dzięki którym ma szansę stać się najpotężniejszym magiem obecnej ery. Sam chłopiec nie ma o tym pojęcia do momentu, gdy nachodzi go „płaszczowa brydaga”. A któż to taki? Kółko miłośników płaszczy i użytkowników magii w składzie: Phantom Stranger, John Constatine, Doctor Occult oraz Mister E. Same sławy, nieprawdaż? Każdy z nich będzie przewodnikiem Timothy’ego przez jeden etap jego magicznej (dosłownie) podróży.

      „Księgi Magii” są podzielone na cztery części, w każdej z nich zmienia się „pilot z Orbisu” oraz zakres odwiedzanych terytoriów. Najpierw wraz z Phantom Stranger odwiedzimy przeszłość magii, następnie dzięki Johnowi Constantine poznamy jej przedstawicieli na Ziemi. Stąd już tylko krok będzie nas dzielił od wędrówki po magicznych krainach z Doctorem Occultem i jego żeńskim(!) alter ego, a na końcu Mister E zabierze nas w przyszłość.


      Sensem wędrówki jest próba odpowiedzenia na pytanie „czym jest magia ?”, „jaka jest jej natura?”. Od odpowiedzi zależy przyszłość Timothy’ego, gdyż aktualnie jest on tylko gościem (a my z nim) w magicznych krainach. I podobnie jak my może wybrać: czy uwierzy w magię, czy też ją odrzuci. Niestety, wybór nie będzie prosty, z uwagi na stare powiedzenie: „Ile głów, tyle opinii”. Nawet cena za samo korzystanie z magii nie jest jednakowo wysoka, nie ma też jasno określonego celu i potrzeby istnienia magii. „Dobro” i „zło” to niejednoznaczne obszary, pomiędzy którymi można, a nawet trzeba się poruszać, by osiągać swoje cele. A cóż nimi może być? Dla jednych to ciągłe ratowanie świata dla drugich - walka o władzę nad nim, jeszcze inni poświęcają swe życie dla utrzymania równowagi między porządkiem a chaosem.

      Trzeba przyznać, że w tej kwestii „Księgi Magii” są bardzo ciekawym albumem, o ile ktoś zada sobie trud przeczytania komiksu więcej niż raz i zastanowienia się nad jego sensem. Gaiman „zrewidował” poprzednie lata historii DC, w której obowiązywał jeden podział: na tych „dobrych” oraz „złych”. Aktualna granica jest o wiele płynniejsza, wystarczy spojrzeć na Mister E – czy reprezentuje on dobro, czy jednak zło? Sam komiks jest również przewodnikiem po magii w świecie DC, znakomitym wprowadzeniem do niej i jej zagadnień. Przez karty opowieści przewijają się dziesiątki bardziej lub mniej znanych postaci. Co prawda takie „who is who” lepiej sprawdza się w przypadku czytelników, którzy mają również dostęp do innych „magicznych” opowieści, ale i na naszym podwórku z tą znajomością nie jest tak źle. Po pierwsze mamy Sandmana, serię, która odnowiła i na nowo zdefiniowała układ sił w magii świata Vertigo, a nas z nią zapoznała. Zresztą sam Władca Śnienia i część jego rodzeństwa gościnnie zawitali na stronice „Księgi Magii”. Po drugie, poznaliśmy niektórych z mistrzów i adeptów magii dzięki seriom wydawanym przez Tm-Semic. Chodzi tu głównie o „Supermana” np.: Merlin, Jason Blood/Etrigan, Dr-Fate i Spectre byli obecni w sadze „Time and Time Again!” (polski „Superman” 5/93-8/93), napisanej zresztą w tym samym okresie co „Księgi Magii”. Z kolei Doktor Occult spotkał się z Człowiekiem ze Stali w „Superman” 10/96, objaśniając mu okoliczności jego śmierci. Wreszcie, po trzecie, w dobie internetu wystarczy wrzucić imię danej postaci do Google czy Wikipedii by dowiedzieć się najpotrzebniejszych informacji.

Opublikowano:

Strona
1 z 2 >>  



Księgi Magii

Księgi Magii

Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: John Bolton, Scott Hampton, Charles Vess, Paul Johnson
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2006
Seria: Obrazy Grozy
Tytuł oryginału: The Books of Magic
Rok wydania oryginału: 1993
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260 mm
Stron: 200
Cena: 69 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Księgi Magii Księgi Magii Księgi Magii

Tagi

Księgi Magii ObrazyGrozy

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

repek -

'A jeśli na dźwięk najsłynniejszego tworu Gaimana dostajesz gęsiej skórki, to daruj sobie i ten komiks...'

Gęsia skórka to raczej pozytywne określenie w kontekście emocji związanych z dziełem sztuki... :)

Pozdrówka

c14 -

czy ktokolwiek zrobił korektę tego tekstu? bo roi się w nim od językowych i stylistycznych błędów (przykłady pierwsze z brzegu: jest "niektórych z mistrzów" - powinno być "niektórych spośród mistrzów", jest "zawitali na stronnice" - powinno być "zawitali na stronice" lub "na strony").
i proszę nie mówić, że się czepiam. jeśli chcecie być "profesjonalnym" magazynem, to nie publikujcie takich bubli...

beken_d -

Do autora recenzji. A co mam zrobic,gdy na dzwiek najslynniejszego dziela Gaimana otwiera mi sie barek, pic natychmiast czy troche pozniej?

yarecki -

hehehehehe, a propos polegania na tzw. recenzjach. Najlepszy przykład, hehehe

c14 -

"dość odpychającym" stereotypem? hahaha.
"kontrowersyjną okładką"? :shock: czy na okładce jest np. ksiądz posuwający Harry'ego Portera w ucho? a może miłościwie panujący kwak stawia klocka na twarz łyżwie?

Yaqza -

yarecki pisze:a propos polegania na tzw. recenzjach. Najlepszy przykład, hehehe


Wyjaśnij proszę, co masz na myśli, bo chyba nie do końca pojmuję Twój tok rozumowania.

beken_d -

Adwokat yareckiego
Jemu chodzi o wspolczesny odpowiednik przeszlego okresu depresji ogolnopsychiczneji do wspolczesnej proporcji zachowania masy calkowitej.
Albo odwrotnie.A tak przy okazji to moc calusow dla Brusali

banner -

Yarecki twierdzi, że recenzje zamiesznacze u was są beznadziejne ;)O to mu chodzi. Mści się bo GR zjechali.