baner

Relacje

Birmingham International Comics Show 2006

Mikołaj "Khan_Doalyn" Rogowski
      Eskapada komiksowa która rozpoczęła się, wydawałoby się, zwiastującym niepomyślność omenem (zbita żubrówka raptem godzinę po wizycie w bezcłowym nie może znaczyć nic dobrego), okazała się wyjątkowo udana.
      Samo miasto Birmingham poza ogromnym kompleksem handlowym w centrum na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zaspanego, jednak po bliższym z nim zaznajomieniu objawia się pełny potencjał. Mnogość galerii, różnego rodzaju małych sklepów z antykami, gadżetami (chociażby komunistycznymi czy reliktami ameryki lat 70dziesiątych) otworzy się przed nami, gdy tylko oddalimy się odrobinę od centrum. To właśnie w tej okolicy znajduje się Custar Factory- mały kompleks wystawowo-galerio-imprezowy, miejsce, w którym odbywał się tegoroczny Birmingham International Comics Show.

      W sobotę, po krótkim spacerze (i zdecydowanie za krótkiej nocy) dotarłem do Custara. Po przekroczeniu check-inu i otrzymaniu wejściówki (opaska na ręce, patrz - zdjęcia) wraz z pięknie wydanym albumem wspominającym Alexa Totha i zawierającym krótkie portfolia innych gości konwentu ruszyłem w poszukiwaniu stołu Duncana Fegredo (mało znany w Polsce - jedynie z okładki drugiego tomu „Złotej Ery Sith”). Poszukiwania nie trwały długo, jako że każdy odwiedzający otrzymał czytelną mapę wraz z spisem różnego rodzaju wydarzeń mających miejsce w ramach konwentu. atrakcją był fakt, iż Duncan miał z sobą cały artbook z pierwszego zeszytu nowej serii o Hellboyu: „The Darkness Calls” (dla niewtajemniczonych Mike Mignola z powodu spadającego tempa swego rysowania i chorego, jak sam przyznaje, perfekcjonizmu postanowił przekazać pałeczkę w rysowaniu komuś innemu). W czasie gdy Duncan był pochłonięty rysowaniem w moim sketchbooku miałem chwilę czasu by dokładnie przyjrzeć się owym stronom i muszę przyznać, iż mimo bólu serca związanego z brakiem tak charakterystycznej dla Mignoli kreski całość wygląda zaskakująco dobrze. Jest to nadal ten sam klimatyczny, pełny mroku świat Hellboya, jednak w odrobinę innym wydaniu. Szata wizualna nadal opiera się silnie na grze czernią i cieniach. Nie jest to jednak w żadnym stopniu tania imitacja stylu Mignoli, która zaserwował nam Ryan Sook w opowieści o Homarze Johnsonie ani też jego lekko zmieniona mignolowa kreska z Nawiedzonej Ziemi. To, co rysuje Duncan trzyma się konwencji a przy tym w samym swym przekazie prezentuje coś, co można by określić „odświeżeniem” (nie wdając się tu w dyskusje czy rzeczywiście ktoś jest w 100% w stanie zastąpić tak wielkiego mistrza jak Mignola). Z pewnością będzie to pozycja warta uwagi, jak zresztą większość kanonu o HB (no może nie licząc fatalnych w większości „Weird Tales”). Czy i jak się to spodoba innym fanom? Dowiemy się w kwietniu, gdy pierwszy zeszyt serii trafi na półki w USA. A zamówić, chociaż ten pierwszy numer, mym skromnym zdaniem warto.

      Po otrzymaniu wyjątkowego sketcha (do którego obejrzenia zapraszam do galerii, Duncan był skory do realizowania pomysłów fanów, stąd też i zrealizowanie mojego małego pomysłu) przesunąłem się lekko w prawo do siedzącego przy tym samym stoliku Sean’a Philipsa (rysownik m.in. Marvel Zombie oraz wydawanego ostatnio przez imprint Marvel’a ICON komiksu „Criminal”).
      Sean okazał się równie miły i skorym do rozmowy facetem, co Duncan. Obydwaj kompletują właśnie całość materiału na swój wspólny sketchbook, który ma się ukazać nakładem Image’a (plansze z niego widać na ścianie za Duncanem i Seanem na zdjęciach]). Gdy dla mnie rysował przejrzałem pierwszy numer „Criminal”a, który to rozdawał za darmo(miły koleś, prawda? ;) ) i zdecydowanie, jeśli któryś z was, czytających zamawia komiksy ze Stanów - serdecznie polecam tą pozycję. Obecny scenarzysta Daredevila,
Ed Brubaker, wraz z zupełnie nie zombifikującą tym razem kreską Seana dostarczają naprawdę solidnie napisany i namalowany komiks w gangstersko-kryminalnych klimatach (dla zainteresowanych preview: seanphillips.co.uk/criminal_preview.pdf).

      Po tym spotkaniu udałem się do stolika Charliego Adlarda (znany u nas z drugiego i trzeciego tomu świetnych Żywych Trupów do scenariusza Kirkmana). W tym momencie przestałem się już dziwić niezmiernie sympatycznej postawie, otwartości i chęci usłyszenia opinii na temat swych dzieł, każdego z twórców zebranych w ramach konwentu. Po tym jak dałem mu do podpisania 2-gi tom, Adlard wyraził swe zdziwienie a przy tym radość z tego, że jego prace docierają do tak wielu miejsc i poprosił by pozdrowić polskich czytelników.

      W tym momencie warto by było zaznaczyć, iż konwent odbywał się, pomimo dużej ilości zarejestrowanych odwiedzających, w raczej kameralnej atmosferze. Kolejki po autografy nie przekraczały 4-8 osób. Większość ludzi przychodziło na raptem 2-3 godziny, by zebrać podpisy interesujących je osób. Z reguły gros odwiedzających nie uczestniczył w prezentacjach i innego rodzaju atrakcjach, które były organizowane w ramach konwentu. Świetnie obrazuje tę tendencje fakt, iż w takim na przykład konkursie na najlepszy strój wzięły udział… dwie osoby. I to pomimo faktu, iż naprawdę parędziesiąt osób przyszło w przebraniach!

Opublikowano:

Strona
1 z 2 >>  



Komentarze