baner

Wywiad

Zeszyty Komiksowe #5 - Wywiad z Wojtkiem Birkiem

Michał Błażejczyk
Przedstawiony poniżej fragment wywiadu pochodzi z piątego numeru Zeszytów Komiksowych. Premiera magazynu odbyć się ma na MFK 2006.


Jak to się stało, że zacząłeś się interesować komiksami i co sprawiło, że zacząłeś o nich pisać?

Wojciech Birek: Pierwszym komiksem, jaki wpadł mi w ręce i najwidoczniej zasiał mi w głowie „bakcyla”, był któryś z „kolorowych zeszytów” z serii o Żbiku. Musiał być początek lat 70., a ja miałem wtedy gdzieś niespełna 10 lat. Komiksy zacząłem czytać nałogowo, próbując je oczywiście także rysować. Oprócz „Żbików”, „Klossów”, „Podziemnych frontów” itp. były to także odcinkówki ze „Świata Młodych”. Potem był „Relax” i list z deklaracją, że chcę zostać twórcą komiksów [śmiech]. A potem – po skończeniu Liceum Plastycznego – niedopuszczenie do egzaminu na grafikę na ASP i studia zamiast tego na kulturoznawstwie w Łodzi. To tam stwierdziłem ze zdumieniem, że nikt się nie krzywi na dźwięk słowa „komiks”, że mogę tam zajmować się tą dziedziną w ramach studiów. A że studia były teoretyczne, siłą rzeczy wiązało się to z pisaniem o komiksie. Już na pierwszym roku napisałem jako prackę zaliczeniową tekścik analityczny o serialu „Asterix” na przykładzie albumu „Asterix legionista” (było to parę lat świetlnych przed polską edycją)...
Ten pierwszy tekścik o komiksie pozostał w rękopisie, ale już na 3. roku studiów (84/85) machnąłem coś większego, co się ukazało drukiem, choć po latach. Byłem wtedy przewodniczącym koła naukowego filmoznawców (naszym opiekunem był znany dziś jako operator Paweł Edelman [uśmiech] i przyszła nasza kolej na zorganizowanie ogólnopolskiej studenckiej sesji naukowej. Jednym z elementów tej sesji był konkurs studenckich tekstów o filmie. Czułem się w obowiązku też coś na niego napisać... i tak powstał tekst „Pokrewieństwa i związki komiksu i filmu”. Dostałem nawet jedną z nagród. Tekst ukazał się ładnych parę lat później w zbiorze artykułów „Od fantastyki do komiksu”.
W międzyczasie ukazała się książka K.T. Toeplitza „Sztuka komiksu. Próba definicji nowego gatunku artystycznego” i to jej zawdzięczam prawdziwy debiut publicystyczny. Napisałem dwie recenzje – jedną do łódzkiego tygodnika „Odgłosy”, a drugą – o wiele bardziej naukową – do „Zagadnień Rodzajów Literackich”. A potem zaczęło się pisanie tekstów do „Fantastyki” i „Komiksu”...

Czy, poza książką Toeplitza, znałeś wtedy teksty jakichś publicystów, którzy pisali o komiksie? Czy któryś z nich Cię zainspirował?

W.B.: Dobre pytanie. Oczywiście! Strasznie mnie rozpalił tekst Maćka Parowskiego „Komiks – chłopiec do bicia”, wydrukowany w trzech częściach w „Ekranie”. Inne teksty o komiksie z lat 70. znalazłem dopiero później, ale szykując się do pracy magisterskiej znałem oba teksty Ryszarda Przybylskiego. O dziwo, nie znałem wtedy wszystkich tekstów Janusza Dunina, ale pośrednio wiele mu zawdzięczam, bo pełnymi garściami czerpałem z „komiksowych” zbiorów biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego, a było tam parę rarytasów: „Komiks i figuracja narratywna”, komiksowy numer „Graphis” i jeszcze parę innych skarbów, samych komiksów nie licząc.
W ogóle na tamtym etapie zajadle tropiłem wszystkie teksty o komiksie i szukałem pozytywnych wypowiedzi na jego temat. Muszę tu jeszcze oczywiście wymienić „komiksowe” numery „Literatury na Świecie” (choć stosowana tam metoda „adaptacji graficznej” komiksów była tyleż dziwaczna, co wkurzająca) i „Filmu na Świecie”, wymyślonego i zredagowanego przez nieodżałowanego Bronisława Pułaskiego, który był zresztą jednym z moich Dobroczyńców, udostępniając mi swój przebogaty zbiór komiksów. A na etapie pisania pracy magisterskiej dzięki pomocy Joasi Jackowskiej (dziś szefowej księgarni „Marjanna”) mogłem zaopatrzyć się we francuskie słowniki, encyklopedie i świetną książkę Duca „Sztuka komiksu”.
Zabawne jest to, że w tych tekstach i publikacjach bardzo ważne były ilustracje – plansze i kadry komiksów, do których nie mieliśmy dostępu; te reprodukcje bardziej chyba rozpalały wyobraźnię, niż towarzyszące im teksty. Teraz każdy ma to wszystko na wyciągnięcie ręki w internecie, ale wówczas to była jedyna możliwość poszerzenia wiedzy i pole do popisu dla wyobraźni.

Dlaczego poszedłeś właśnie w kierunku teorii komiksu, a nie jego historii?

W.B.: Po prostu nie mam temperamentu historyka. Różnicę wyraźnie uświadomiły mi studia. Przy pisaniu magisterium już sobie wyraźnie zdawałem sprawę, jak nie pisać pracy o komiksie, a to za sprawą książki K.T. Toeplitza. Jest tam masa niesamowitych wiadomości z historii komiksu, ale to historyczne uwarunkowanie wykrzywiło też obraz komiksu, wyłaniający się z tej książki, przytłoczyło rozważania natury teoretycznej. To przeciwstawienie ujęcia teoretycznego ujęciu historycznemu jest stale obecne w moim myśleniu o komiksie; jednym z recenzentów mojego doktoratu był historyk literatury i w jego recenzji wyraźnie czuje się rozdrażnienie tą postawą. Ale to nie znaczy, że z historią komiksu nie chcę mieć nic wspólnego; jej porządne opracowanie i udokumentowanie jest potrzebne i chyba bardziej cenione niż teoretyczne dzielenie włosa na czworo.
Te zainteresowania przełożyły się zresztą na moją obecną pracę zawodową; na Uniwersytecie uczę przedmiotów związanych z teorią literatury... i nie powiem, że mi to nie odpowiada.
A, jeszcze uzasadnienie ideologiczne: historia to porządkowanie istniejących już faktów, próba ich klasyfikacji itp.; nie ma w niej miejsca na badanie niewykorzystanych możliwości, szukanie innych rozwiązań. To domena teorii. I to mnie w niej najbardziej pociąga: badanie możliwości, szukanie granic, miejsc przenikania się komiksu z innymi zjawiskami... Tu mogę w jednym tekście przyjrzeć się zjawiskom pochodzącym z przeciwległych biegunów komiksowego kosmosu i coś z tego wyniknie. To mnie właśnie interesuje... także jako twórcę.

Jakie aspekty badania komiksu interesowały Cię wtedy najbardziej?

W.B.: Właśnie definicja, granice i możliwości rozwoju medium. Pisząc magisterium, przyglądałem się potencjalnym możliwościom komiksowych tworzyw i ich współdziałania. To jest temat, który długo jeszcze można zgłębiać, zważywszy na otwierające się w dobie mediów elektronicznych nowe możliwości.

Powiedz kilka słów o Twojej pracy magisterskiej.

W.B.: Nosiła tytuł „Poetyka opowieści rysunkowej. Zagadnienie potencjalności tworzyw”, była gruba jak nie wiem, strasznie ambitna i po jej obronie zaproponowano mi pracę na uczelni. Niestety za późno, bo parę tygodni wcześniej wyniosłem się z Łodzi do rodzinnego Rzeszowa (względy mieszkaniowe) i musiałem odmówić. Tak wyszło... Do tematu wróciłem po kilkunastu latach przy doktoracie, który chyba nieco dojrzalej i pełniej realizuje to, co sobie wtedy zamierzyłem.

[........]

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Błażejczyk dla Zeszytów Komiksowych

Opublikowano:



Zeszyty komiksowe #05: Badania komiksu w Polsce

Zeszyty komiksowe #05: Badania komiksu w Polsce

Data wydania: Październik 2006
Seria: Zeszyty komiksowe
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: A4
Stron: 84
Cena: 10 zł
Wydawnictwo: Łódzki Dom Kultury
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Wojciech Birek Wywiad Zeszyty Komiksowe

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-