baner

Recenzja

Ursynowska Specgrupa od Rozwałki #1: Metametal

Maciej Kowalski, Azirafal, Azirafal, Yaqza, Yaqza recenzuje Ursynowska Specgrupa od Rozwałki #1: Metametal
Maciej Kowalski: Łukasz Mieszkowski i Marek Oleksicki to kolejni już polscy twórcy, którzy, nie czekając na kaprysy wydawców, postanowili sami wziąć się do pracy i przedstawić czytelnikom swoją twórczość w postaci wydrukowanego albumu. Osobiście wołałbym, aby to polscy wydawcy ustawiali się w kolejce po dobre rodzime komiksy. Jednak gdy głośne stały się przypadki odrzucenia przez większość polskich wydawców pomysłu na - jak się później okazało - bestsellerowy komiks o "Solidarności", czy rzekomego zignorowania prac docenionych dopiero za granicą Irka Koniora i Mirosława Urbaniaka - to nie ma się co dziwić, że twórcy coraz częściej uciekają się do "samowydawania".

Wspólne dzieło Mieszkowskiego i Oleksickiego zatytułowane "Ursynowska Specgrupa od Rozwałki - #1: Metametal" to współczesna historia grupy młodych ludzi, którzy wspierani przez emerytowanych uczestników Powstania Warszawskiego mają walczyć ze złem zagrażającym Polsce. Pojęcie "zła" w tym przypadku jest bardzo szerokie. O ile w słowach twórcy Specgrupy - dziadka, sprowadza się do "obrony integralności politycznej i terytorialnej Rzeczpospolitej... oczywiście w granicach sprzed roku 1939", to już w praktyce okazuje się, że pierwszym zadaniem młodych obrońców Ojczyzny będzie walka z piekielnym demonem biegającym po ulicach Warszawy.

Sam pomysł na ten komiks, a nawet na serię - jest bardzo obiecujący. Niestety - w praktyce widać, że autorowi scenariusza chyba zabrakło doświadczenia w budowaniu konstrukcji tego typu opowieści. Komiks ma łącznie 72 strony - bardzo dużo w porównaniu z przeciętnym albumem - z czego pierwsze siedem to wstęp, nagrodzony swego czasu na festiwalu w Łodzi. Było więc dość miejsca, aby nie tylko przedstawić dokładnie członków Specgrupy, ale nawet pokazać w szczegółach relacje między nimi. Tymczasem autor scenariusza wprowadza pierwszego ze swoich bohaterów dopiero na 36 stronie! Uważam to za ogromny błąd, bowiem dopiero od tego momentu akcja tak naprawdę nabiera tempa. Całe wcześniejsze wyjaśnienie skąd się w Warszawie wziął demon można było z powodzeniem zamknąć na 8-10 planszach, a nie na 25 stronach. A jeszcze lepiej można było zacząć bezpośrednio od akcji w dyskotece, a później w dwóch lub trzech retrospekcjach z udziałem potwora pokazać jak doszło do jego narodzin. Po prostu ten rozwleczony wstęp to inna jakość w tym komiksie, która w sposób negatywny rzutuje na ocenę całości.

Później - to znaczy od akcji w dyskotece - ze scenariuszem jest już lepiej. Znakomity patent ze "śpiochem" - czyli ukrytym agentem, który pomimo "reumatyzmu i bólu w krzyżu" będzie zawsze wspierać Specgrupę w każdych okolicznościach, a także rewelacyjne wkroczenie do akcji policji. I byłoby na tyle - tempo znowu zwalnia i do samego końca jest dość sennie, a tak w tym komiksie naprawdę nie powinno być. To, co można było załatwić jedną planszą, autor rozwleka do czterech (np. scena wyciągania informacji od młodzieży szkolnej) zupełnie nie posuwając akcji do przodu. Dochodzi zatem do takiego absurdu, że w pierwszym tomie zabrakło miejsca, aby pokazać wszystkich czterech członków Specgrupy - poznajemy tylko trzech. Żeby było jasne - ja uwielbiam długie niemal filmowe ujęcia, rozwlekanie się autorów nad poszczególnymi scenami i rozrysowywanie ich do granic możliwości, ale tylko wtedy, kiedy albo przyjemnie się to ogląda, albo czemuś to jednak służy. W "Ursynowskiej Specgrupie od Rozwałki" traktuję te momenty jako brzydkie dłużyzny, bez których komiks byłby tylko lepszy - takie ścinki taśmy, których powinien był się pozbyć zręczny montażysta.

Rysunki w tym komiksie są rewelacyjne! Naprawdę znakomite - absolutnie pierwsza liga! Niestety tylko niektóre... A dokładnie niespełna trzydzieści stron (czyli mniej niż połowa) - te, które rysował Marek Oleksicki. Już wyjaśniam skąd tak moja opinia. Otóż autorzy zdecydowali się na karkołomny zabieg podzielenia pracy i każdy z nich rysował kolejną część albumu: Łukasz Mieszkowski strony 1-26 i 53-69, a Marek Oleksicki strony 27-52 oraz 70-72. W wydaniu amerykańskim takie eksperymenty nie są nowością i były stosowane między innymi w rewelacyjnym graficznie komiksie "JLA: Riddle of the Beast", w którym 16 rysowników w swoim stylu stworzyło po kilka plansz przeplatających się w niesamowity sposób. Różnica jest jednak taka, że o ile w tym albumie z JLA nie było praktycznie słabych fragmentów, to tymczasem w "Ursynowskiej Specgrupie od Rozwałki" jest zgoła inaczej. Rysunki Mieszkowskiego w porównaniu do ilustracji Oleksickiego to jak... piłkarska reprezentacja Polski i drużyna Brazylii. Może nawet by to tak boleśnie nie raziło, gdyby nie tak bliskie zestawienie prac obydwu twórców. Oleksicki to po prostu olbrzymi talent, Mieszkowski na razie chce dobrze rysować i czasami mu nawet wychodzi, a miejscami zdecydowanie nie. Nie będę wchodził w szczegóły - skąd taka krytyczna ocena rysunków Łukasza Mieszkowskiego, a jednoczesne pochwała Marka Oleksickiego - o tym można przekonać się samemu. Wystarczy spojrzeć na strony 26 i 27. Przedstawiają podobną scenę, ale każdą z nich rysuje inny autor. I chyba w tym miejscu najlepiej widać jak wyglądałyby inne plansze, gdyby zabrał się za nie Oleksicki i jak jednocześnie bezbarwny stałby się demon według Mieszkowskiego.

Moja ocena końcowa jest taka: na pewno warto kupić ten komiks, a nawet trzeba - dla rewelacyjnych rysunków Oleksickiego, dla kilku ciekawych scen, dla kilku fajnych dialogów. Pochwalić należy też sposób wydania komiksu - kredowy papier, dość gruba okładka, format A4. Ja mam nadzieję, że druga cześć tego komiksu będzie już bezbłędna zarówno w konstrukcji scenariusza, jak i decyzji, kto powinien ten album rysować w całości.

6/10

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Azirafal: Jakkolwiek dobrze świadczy o zaradności autorów samodzielne wydanie komiksu, to jednak chyba potrafię zrozumieć, czemu w tym konkretnym przypadku żadne wydawnictwo nie chciało się bawić w inwestycje. Już sam, wyjątkowo pretensjonalny, tytuł budzi zaniepokojenie, a podtytuł ("Metametal"! po prostu 666 i szatan na melinie... eee... mecie!) - śmiech. I nawet jeśli autorzy podchodzili do tytułu właśnie z ironią i dystansem, to ich to nie ratuje...

Graficznie jest raz lepiej, raz gorzej. Lepiej - Oleksicki, gorzej - Mieszkowski. Bez problemu można zauważyć, gdzie następuje zmiana rysownika (na 27 stronie). Próbowałem nawet na siłę złapać Oleksickiego na jakimś błędzie, na fałszywym ruchu, ale nie udało mi się. Gdy w pewnej chwili znalazłem brzydkie, szerokie twarze, zagubioną perspektywę oraz dostrzegłem kłopoty z rysowaniem anatomii, okazało się, że to już strona 53-cia i powrót do Mieszkowskiego. Od razu widać zmianę stylu, zmianę kreski, cieniowania, różnicę w umiejętnościach rysowniczych i - po prostu - w talencie. Mieszkowski bardzo chce, ale jeszcze nie za bardzo umie - może mu się to odmieni, może kiedyś będzie lepiej, nie wiem. Wiem tylko, że na ten tom był zupełnie niegotowy i album rysować powinien był Oleksicki, bo wszystkie jego strony są bardzo dobre, a niektóre robią naprawdę niesamowite wrażenie (większość kadrów na całą stronę z czerwonym demonem w roli głównej - palce lizać). Świetnie operuje cieniem, ma bardzo wyrazistą kreskę, a nakładanie kolorów (choć tu także i u Mieszkowskiego nie jest źle) jest po prostu mistrzowskie. Większość tych zalet widać było już w "Odmieńcu", ale wtedy ciążyła nad nim klątwa nieustannego porównywania do Mignoli, na którego pracach Oleksicki ewidentnie się wzoruje. W tamtym komiksie nawiązań do Mike'a i jego Piekielnego Chłopca było sporo. W Ursynowskiej specgrupie od rozwałki widać, że mógł wreszcie zrzucić dawne "brzemię" i rysować już na własny rachunek. I dobrze na tym wychodzi...

O ile choć połowę pracy graficznej można pochwalić, tak całość scenariusza wyrzuciłbym na śmietnik od razu. I to bez wzruszenia, wyrzutów sumienia czy łezki kręcącej się w oku. Tak - wiem, że to w pewnym sensie ma być groteska czy parodia raczej, ale jeśli komiks ani nie śmieszy (no, raz - akcja najazdu policji na dyskotekę), ani nie straszy, ani nie ciekawi, a zgrozę wywołują tylko niektóre rysunki Mieszkowskiego...? Wygląda jak mish-mash kilku różnych dań, jakby kucharz nie wiedział co podać z nadmiaru produktów (bądź z racji tego, że w lodówce same resztki), więc wrzuca wszystko, polewa sosem kiepskich dialogów i głupich zachowań bohaterów, dodaje sałatkę z nic nie wnoszących wstępów i dłużyzn niemiłosiernych, które można było spokojnie skrócić (album miałby wtedy zwykłe 36 stron i nic nie straciłby z warstwy fabularnej), a wszystko okrasza szczyptą bardzo kiepskiego humoru. Pomysł na serię był w porządku, choć nie jest to nic oryginalnego. Ale ostateczny rezultat, przełożenie pomysłu na scenariusz, wyszedł z wielką szkodą tak dla albumu, jak i dla czytelnika.

Na pochwałę rzeczywiście zasługuje wydanie - gruba okładka, wszystko na kredzie, druk bez żadnych skaz, cena całkiem przystepna jak na 72 strony komiksu w kolorze. Szkoda tylko, że wnętrze komiksu nie dorównuje jego oprawie. Kiepski to komiks, którego jedyną faktyczną zaletą są rysunki Oleksickiego. Nie polecam.

5/10 (ocena zawyżona za śliczne wydanie i Oleksickiego...)

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Grzegorz "Yaqza" Ciecieląg: Po lekturze "Specgrupy" zastanawiałem się, co też w komiksie poszło nie tak. Rysunki, mimo że nierówne - tu zgodzę się w pełni z przedmówcami - sprawiają miłe dla oka wrażenie (szczególnie, gdy stery przejmuje Oleksicki). Scenariusz - rozwleczony niebotycznie, to prawda, ale da się przełknąć....Najgorsze jest chyba to, ile na komiks musieliśmy czekać. Maszyna promocji, nakręcana przez twórców (np. - zapowiedzi i prezentacje na zeszłorocznym MFK) wzmagały apetyt, strona internetowa - pobudzała wyobraźnię aż... doszło do premiery. I okazało się, że "Specgrupa" to opowieść o - póki co - dość wątłym wątku "niesamowitym"; powiem więcej - komiks bardziej obyczajowo/sensacyjny, niż fantastyczny. Osobiście spodziewałem się odniesień do legend, podań, wykorzystania wielu atrakcyjnych słowiańskich bajań, których mamy pod dostatkiem - a wszystko to jako element akcji rozgrywającej się w naszych czasach. Niestety - i akcji tu mało, i tych tak oczekiwanych przeze mnie wątków.

Od strony edytorskiej komiksowi nic a nic nie można zarzucić - wspominali już o tym przedmówcy.

Liczę, że na tom drugi nie będziemy musieli zbyt długo czekać i naprawi on błędy poprzednika.

Opublikowano:



Ursynowska Specgrupa od Rozwałki #1: Metametal

Ursynowska Specgrupa od Rozwałki #1: Metametal

Scenariusz: Łukasz Mieszkowski
Rysunki: Łukasz Mieszkowski, Marek Oleksicki
Wydanie: I
Data wydania: Kwiecień 2006
Seria: Ursynowska Specgrupa od Rozwałki
Druk: kolor, kreda
Oprawa: kartonowa, skrzydełka
Format: A4
Stron: 72
Cena: 22,90
Wydawnictwo: Spitfire Oficyna
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Ursynowska Specgrupa od Rozwałki #1: Metametal Ursynowska Specgrupa od Rozwałki #1: Metametal Ursynowska Specgrupa od Rozwałki #1: Metametal

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

behemot -

"Ursynowska specgrupa od rozwałki" to rzeczywiście komiks nierówny. Zmienne tempo narracji, różne rysunki i wielostronicowe zatrzymanie na dygresyjnych wątkach mogą niecierpliwić czytelników. W końcu sama idea komiksu opiera się na pewnej skrótowości dialogów, wyrazistego - ale płytkiego - określania postaci, szybkiego montażu sytuacji i scen. A jednak nie sądzę, żeby odejście od tych założeń musiało być wadą. Szczegółowe rysunki Łukasza Mieszkowskiego są znacznie bardziej interesujące niż proste w kresce i szybkie w montażu kadry Oleksickiego. Faktycznie sekwencja scen z Metametalem fruwającym po Mazowieckiej budzi podziw i zapiera dech - rewelacyjne kolory! - ale już członkowie Specgrupy narysowani są - moim zdaniem - jakby od niechcenia, niedbale. Kadry Mieszkowskiego przyciągą wzrok, chce się je analizować, oglądać. Każdy niemalże obrazek operuje drugim planem, Mieszkowski szuka ciekawych ujęć (odbicie w szybie, nietypowy punkt widzenia), nie boi się detali (sceny w liceum) ani planów ogólnych (Dochnal na Zakrzewskiej), świetnie też rysuje Warszawę. Stąd być może czasem wrażenie zatrzymania, czy spowolnienia akcji komiksu. Być może kunszt Mieszkowskiego wystaje trochę przed sam komiks - tak jakby rysował aż za dobrze. Najlepiej by było, jakby każdy z twórców czerpał ze swojego współpracownika: Oleksicki mógłby wzbogacić trochę kreskę, pokusić się o więcej wyrazu w twarzach bohaterów, natomiast Mieszkowski mógłby trochę odpuścić i nie skupiać się tak nad każdym szczególikiem. Chociaż z drugiej strony, czy można prosić artystę, żeby tworzył gorzej?

AndrewK1 -

Tak z ciekawości zapytam, czy wiadomo kiedy i czy w ogóle ukaże się drugi tom Ursynowskiej Specgrupy od Rozwałki??

ljc -

scenariusz jest zdaje się napisany, ale Oleksicki ma inne zlecenia i chyba na razie nie siądzie do rysowania - zatem albo Mieszkowski sam zilustruje, albo znajdzie kogoś do pomocy - no i może także poczekać:)