baner

Recenzja

Tag i Bink kopnęli w kalendarz #2

Maciej Kowalski recenzuje Star Wars: Tag i Bink kopnęli w kalendarz #2
Komiksy osadzone w świecie "Gwiezdnych wojen" są w większości śmiertelnie poważne ("Opowieści Jedi: Złoty wiek Sith", "Karmazynowe Imperium"), rzadziej potrafią być z przymrużeniem oka ("Cienie Imperium", "Droids"), a tylko czasami zdarzają się takie, które potrafią w doskonały sposób wykorzystywać potencjał tkwiący w filmach Lucasa i prowadzić z fanami "Gwiezdnych wojen" grę w skojarzenia i nawiązania. Do tej ostatniej kategorii zaliczyłbym zeszyty z Jabbą w roli głównej ("Jabba the Hutt: The Dynsty Trap", "Jabba the Hutt: Betrayal") i wydane właśnie w Polsce dwa zeszyty "Tag i Bink kopnęli w kalendarz".
     Zaczyna się od dobrze znanej sceny otwierającej filmowy epizod IV, czyli "Nową nadzieję". Imperialni szturmowcy opanowują statek przewożący księżniczkę Leię. Tytułowi Tag i Bink - pracujący jako ochrona atakowanego statku - nie giną jednak wypełniając misję ochrony Lei „do ostatniej kropli krwi”. Po zlokalizowaniu przeważających sił wroga postanawiają jak najszybciej oddalić się do z góry upatrzonej i strategicznie zaciemnionej kryjówki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie C-3PO który poszukuje właśnie R2-D2 (w tle na kadrze widać księżniczkę przekazującą R2-D2 informacje o Gwieździe Śmierci). Jego głośne zachowania przyciąga uwagę szturmowców, co owocuje zatrzymaniem Taga i Binka. To jednak dopiero początek ich historii, gdyż po obezwładnieniu eskorty i zamianie mundurów na imperialne rozpoczynają swą wielką przygodę, w której okazuje się, że żadne z ważnych w filmowej trylogii wydarzeń nie mogło odbyć się bez istotnego udziału tej pary życiowych nieudaczników.

Najsłynniejsza chyba parodia „Gwiezdnych Wojen” – czyli „Gwiezdne jaja”





Tag i Bink to tchórze, których podstawowym motywem działania jest chronienie swoich tyłków. Cokolwiek robią, czynią to z myślą o sobie, a nie o zwycięstwie Rebelii czy klęsce Imperium. Nie muszę dodawać, że jak na bohaterów typowej burleski przystało ich zamierzenia są odwrotnie proporcjonalne do zamiarów. Każda potencjalna próba wybrnięcia z kłopotów wpędza ich w jeszcze większe tarapaty.
    Autorom komiksu udało się zawrzeć w nim masę zabawnych żartów zrozumiałych tylko i wyłącznie przez fanów filmowych "Gwiezdnych Wojen", np. zderzenie jednego z bohaterów, noszącego właśnie strój szturmowca, z framugą drzwi na Gwieździe Śmierci (co jest jednym z najpopularniejszych błędów filmowej trylogii). Jest też dużo dowcipów rysunkowych w rodzaju logo wydawnictwa Dark Horse na Gwieździe Śmierci czy śmieci po imprezie rebeliantów na Yavin 4 (jest tam między innymi medal, który dostał za swe zasługi dla Rebelii Chewbacca).
    Przede wszystkim śmieszy jednak humor sytuacyjny. Przygody Taga i Binka w niezwykle umiejętny sposób wpleciono w to, co dzieje się w filmowych "Gwiezdnych wojnach". Czytając komiks na myśl przychodzą "Zezowate szczęście", "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" czy "Forest Gump". Tag i Bink są właśnie takim typem bohaterów, którzy nieumyślnie doprowadzają do pewnych ważnych wydarzeń w świecie, w którym funkcjonują. Kieruje nimi nie rozum i rozsądek, ale jakaś nienaturalna siła sprawcza, która popycha do podejmowania - z perspektywy stojącego z boku widza - zupełnie absurdalnych działań. Tak jest chociażby z chęcią ucieczki głównych bohaterów na Alderan na kilka sekund przed zniszczeniem tej planety. Każdy czytelnik komiksu znający filmy Lucasa doskonale wie co się za chwilę stanie, ale bohaterowie niczego nie przypuszczają i stąd właśnie rodzi się cały komizm sytuacji.
    Podobnych scen jest zresztą więcej: okazuje się np. że Tag to stary kumpel Lando Calrisiana, a ich znajomość ma pewne tajemnice, ponadto Tag odpowiada też za zniszczenie C-3PO w słynnej filmowej scenie, gdy C-3PO wszedł przypadkiem do pokoju, w którym przebywał szturmowiec. Scenarzysta cały czas bawi się z czytelnikiem przeskakując z jednej aluzji do następnej, z żartu sytuacyjnego do kompletnego absurdu. Efekt jest taki, że komiks czyta się niezwykle miło jeśli jest się fanem "Gwiezdnych Wojen". W przeciwnym razie, gdy do lektury komiksu "Tag i Bink kopnęli w kalendarz" zabiera się ktoś, kto nigdy nie widział filmowej trylogii Lucasa, to nie zrozumie przynajmniej 80% żartów. Należy to uwzględnić przy zakupie tego komiksu, do którego lektury zdecydowanie zachęcam.

Opublikowano:



Star Wars: Tag i Bink kopnęli w kalendarz #2

Star Wars: Tag i Bink kopnęli w kalendarz #2

Scenariusz: Kevin Rubio
Rysunki: Lucas Marangon
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2005
Seria: Star Wars: Tag i Bink kopnęli w kalendarz
Wydawca oryginału: Dark Horse
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Stron: 24
Cena: 5 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-