baner

Recenzja

Superman/Batman #1

Grzegorz "Yaqza" Ciecieląg recenzuje Superman/Batman #1
    Logiczny przepis na murowany smakołyk: zatrudniamy sprawnego kucharza, bierzemy kilkadziesiąt kilo największej komiksowej ikony Ameryki, dorzucamy kolejne kilkadziesiąt drugiej, mieszamy i podajemy w sosie własnym....
Czasami jednak okazać się może, że stuprocentowo pewny przepis nie da tego, czego oczekiwaliśmy.

    Axel Spinger postanowiło wreszcie usatysfakcjonować wielbicieli świata DC - służyć zaś temu zbożnemu celowi ma nowa (w Stanach zaś licząca sobie niecałe dwa lata) seria pod wiele mówiącym tytułem "Superman/Batman".
Człowiek ze Stali i odziany w mrok detektyw nie raz stawali już ramię w ramię; także polski czytelnik miał przyjemność zobaczyć obu herosów we wspólnie prowadzonych akcjach zwalczania zbrodni.
Tym razem za dwie sztandarowe postaci DC wziął się nie kto inny, a Jeph Loeb, mający na swoim koncie m.in. takie opowieści jak "Gambit/Wolverine: Ofiary", "Batman: Długie Halloween" czy nie wydane dotąd w Polsce "Superman: Seasons".
Czy ten sprawny, znany ze współpracy z operującym charakterystycznym stylem Timem Sale scenarzysta stanął na wysokości zadania; dostarczył spragnionym chleba i igrzysk obywatelom komiksowego świata godnej rozrywki?

    Po kilkustronicowym wstępie rzuceni jesteśmy bezlitośnie w wir wydarzeń - Metallo, cyborg o kryptonitowym sercu i mózgu targanego ambicjami złoczyńcy, ze znanych sobie tylko przyczyn demoluje laboratoria S.T.A.R. - co wywołuje natychmiastową i gwałtowną reakcję obrońcy Metropolis.
Mimo starań Supermanowi nie udaje się zmóc potężnego przeciwnika, który, kwitując starcie enigmatycznym komentarzem, odchodzi swoją drogą.
Niewiele później zastajemy detektywa z Gotham w trakcie śledztwa - dokładniej zaś, badania grobów. Cel tego działanie wychodzi na jaw, gdy na scenę wydarzeń wkraczają Superman i... ponownie Metallo. Także kolejna potyczka z podejrzanie zachowującym się cyborgiem kończy się porażką bohaterów...
Poczynając od tego momentu akcja nabiera jeszcze większego tempa - niewiele już nas dzieli od pojawienia się informacji o zbliżającym się do Ziemi meteorycie z... Kryptona rozsiewającym wokół siebie zabójcze promieniowanie; i wizyty bliskiej Supermanowi osoby niosącej ze sobą razy i ostrzeżenia.

    Cały problem z łączeniem w pary bohaterów polega na tym, że trzeba to robić umiejętnie. W przypadku zaś Supermana i Batmana - będących dla siebie niczym dzień i noc - jest to zadanie nad wyraz trudne, wymagające nie tylko umiejętnego scenarzysty, ale i sprawnego, nie pozbawionego wyobraźni rysownika.
Po pierwszej lekturze komiksu nie byłem specjalnie przekonany co do dziecka duetu Loeb/McGuinness - drażnił mnie niewykorzystany należycie potencjał postaci Supermana (rzucającego banalnymi komentarzami odnośnie ciężkiego żywota superbohatera, potrzebie obrony wszelkiego życia itp.), nieskomplikowany scenariusz i przesadne przeładowanie komiksu coraz to nowymi zagrożeniami. Z takiego wizerunku Człowieka ze Stali wyrosłem już dawno, dawno.

    Kolejne posiedzenie spędzone nad 'S/B' #1 - z głową otwartą na inne, mniej wymagające formy przekazu - przekonało mnie jednak bardziej. Zrozumiałem, że autorzy stworzyli ten komiks pod konkretną grupę czytelniczą - do której niżej podpisany się niekoniecznie zalicza...

    I tu właśnie leży pies pogrzebany - błąd klasyfikacji, jaki popełniłem na wstępie, czynnik który spowodował taką a nie inną na komiks reakcję - ten komiks nie był tworzony "dla mnie". "S/B" jest wyraźnie skierowany do młodzieży; trudno doszukiwać się w nim dramatów osobistych, tematyki społecznej czy tym podobnych, frapujących i angażujących szare komórki zagadnień. Dlatego właśnie żałowałem tak bardzo że Loeb - w przeciwieństwie do np. Azzarello, także mającego na koncie pracę z postacią Supermana - po macoszemu potraktował swych podopiecznych - bo i Batmanowi nie mogę zarzucić przesadnej erudycji i prezencji.
Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, iż produkt kierowano do konkretnej grupy docelowej, mogę powiedzieć iż autorzy wykonali swe zadanie jak najbardziej należycie.
Podstawowym terminem definiującym ten tytuł jest bowiem przede wszystkim AKCJA - której sprzyja, kojarząca się z serialami animowanymi nowej fali, oprawa graficzna.
    McGuinness potrafi spowić Mrocznego Rycerza w mrok (czemu sprzyjają okoliczności, w których go spotykamy (cmentarz, kanały); uniknięto na szczęście przezabawnej sytuacji z telewizyjnego serialu "Zorro", gdzie obrońca uciśnionych śmiało paradował ulicami w pełnym słońcu, nie zważając na fakt, iż może się nieco rzucać w oczy...), potrafi też pokazać Supermana w pełnym blasku, choć już nie w pełnej chwale - Człowiek ze Stali przypomina niekiedy... wielkiego, słodkiego szczeniaczka o modrych oczętach. Najwyraźniej taki jego wizerunek jest gdzieniegdzie powszechnie akceptowany,
Dzieje się dużo, bijatyka goni bijatykę, wybuch następuje po wybuchu, akcja wciąga - dla nastolatków w sam raz. Starsi czytelnicy prawdopodobnie się zniechęcą - bo powiedzmy sobie szczerze, ile to już razy widzieliśmy podobne historie?

Opublikowano:



Superman/Batman #1

Superman/Batman #1

Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Ed McGuinness
Wydanie: I
Data wydania: Luty 2005
Seria: Superman/Batman
Tytuł oryginału: Superman/Batman
Rok wydania oryginału: 2003
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Rafał Belke
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: A5
Stron: 52
Cena: 5,90 zł
Wydawnictwo: Axel Springer
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-