baner

Recenzja

Seimaden #1

Grzegorz "Yaqza" Ciecieląg recenzuje Seimaden #01
Władca Demonów opuszcza swe królestwo, by stąpać po Ziemi...i roztoczyć woal opieki nad piękną, cierpiąca na amnezję tancerką. Tej zaś poszukuje jej dawny kochanek, człowiek któremu oddana była niegdyś sercem i duszą – okazuje się jednak że utrata pamięci potrafi wiele zmienić...

Na premierę mangi „Seimaden” musieliśmy czekać długo. Notorycznie przekładany termin startu serii mógł zdenerwować najbardziej cierpliwych i opanowanych z fanów.
Sam nieszczególnie nowego tytułu wyczekiwałem (tłum wyposażony w widły i kamienie upraszamy o spokojne rozejście się) – „Seimaden”, delikatnie powiedziawszy, nie zapowiadał się na komiks „z kręgu moich zainteresowań” (innymi słowy: zaliczający się do grona unoszących moją brew w oczekiwaniu produkcji). Od czasu do czasu co prawda lubię poczytać sensowne shojo, ale bez przesady – niekiedy nawet tego anioła, którym jestem, zawodzi cierpliwość, gdy po raz kolejny widzi „w działaniu” specyficzne kadrowanie przykuwające kamerę do stóp bohaterki, czy też sposób ilustrowania pozbawiający postaci jakiegokolwiek, choćby najbardziej szczątkowego tła.

Po przemknięciu przez niecałe 200 stron komiksu okazało się jednak, że spotkała mnie miła niespodzianka. Nie było to objawienie, bynajmniej; z pewnością też nie rewolucja, ale przyjemna i całkiem intrygująca przygoda (a właściwie jej początek) w klimatach fantasy. Oczywiście nie zabrakło zgrzytów, ale o tym później

O czym rzecz? Ano, drodzy czytelnicy i lube czytelniczki, zarys fabuły przedstawiłem już w pierwszym akapicie – Laures, Władca Demonów kroczy po ziemi opiekując się piękną, przykuwającą wzrok i myśli Hildą, ta zaś w międzyczasie staje się obiektem zainteresowań niebezpiecznego Gagura, łotrzyka o jedynej słusznej reputacji. Jednocześnie w mieście pojawiają się kolejne postaci, mające związek z dwiema na początku wymienionymi – Rod, kochanek Hildy z przeszłości (i ostatni z plemienia władających potężnymi mocami Azelów, przy okazji),oraz jego towarzysze, a także podwładny Lauresa – budzący dezorientację swym wyglądem demon Tetius, pragnący nakłonić swego władcę do powrotu ...

Komiks od początku zaskakuje interesująco skonstruowanymi portretami psychologicznymi bohaterów – (zabrzmieć to może nieco odtwórczo, ale:...) żywych, mających swoje pragnienia i rozterki. Laures, mimo demonstrowanego niekiedy okrucieństwa (uwierzcie mi na słowo, wejście mu w drogę to pomysł najgorszy z możliwych) sam nosi w sobie marzenie, do którego realizacji dąży, marzenie o dość przyziemnej naturze, zaryzykowalibyśmy nawet stwierdzenie - ludzkiej. Hilda – pomimo kruchego wyglądu, jest pewna swego, potrafi stawić czoła niebezpieczeństwu z zaciętością, o jaką nie podejrzewałem jej na początku lektury komiksu. Twarda, choć tak delikatna z wyglądu, broni swych racji nawet w obliczu największych zagrożeń.
Bohaterowie kryją w sobie prawdziwe osobowości, które poznajemy w miarę rozwoju akcji i pojawiania się sytuacji wymuszających konkretną reakcję z ich strony. Niekiedy – bardzo radykalną.
Trudno tu przytaczać konkretne przykłady, nie psując jednocześnie zabawy czytelnikowi – ze względu na fakt, iż dzieje się tak naprawdę niewiele. Akcję raptem zawiązano, główne postaci ledwo co pojawiły się na scenie. Jeszcze dużo, dużo przed nami.
Zabieg ten jednak nie drażni. Rozwlekły jakby nie spojrzeć scenariusz wciąga, dialogi budują nastrój, rysunki... No właśnie, rysunki. Dotarliśmy właśnie do pięty achillesowej „Seimadena” – oprawy graficznej. Która to, o zgrozo, sprawia wrażenie pracy początkującego rysownika. Modele postaci są dość banalne, narysowane bez polotu i wyróżniających się cech indywidualnych. Brak tu iskry, pomysłu, warsztatu, jaki pozwoliłby czytelnikowi utonąć w przedstawionym świecie.
Smutne jest to, iż mój zarzut odnosi się do wszystkich postaci. Dodatkowo rażą niekiedy ewidentne błędy anatomiczne – jeśli zamierzone jednak, to wypadające dość blado.
Sytuację pogarsza jeszcze banalne tło i jego postaci – co teoretycznie jest specyfiką gatunku, okazuje się jednak, w innych tytułach shojo kwestię tę rozwiązywano w o niebo lepszy sposób.

O dziwo, mimo mankamentów komiksu, sprawił on na mnie zaskakująco dobre wrażenie – okazało się, że fabuła i sposób jej prowadzenia miały większa siłę przebicia niż oprawa, której duże niedoskonałości udało się poniekąd zamaskować.

Z pewnością warto rzucić okiem – bo pod względem fabularnym komiks prezentuje się nad wyraz interesująco. Oprawa jednak jest czynnikiem, który ciągnie ogólną ocenę mocno w dół.

Opublikowano:



Seimaden #01

Seimaden #01

Scenariusz: You Higuri
Rysunki: You Higuri
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2005
Seria: Seimaden
Tłumaczenie: Aleksandra Watanuki
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Stron: 172
Cena: 16,90 zł
Wydawnictwo: Waneko
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Seimaden #1 Seimaden #1 Seimaden #1

Tagi

Seimaden

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-