baner

Recenzja

Kaznodzieja #9: Na południe

Karol Wiśniewski recenzuje Kaznodzieja #09: Na południe
Kilka słów wstępu dla dotychczasowych mieszkańców jaskiń

     Po każdy kolejny tom „Kaznodziei” sięgam niemal ze strachem. Zawsze sobie myślę: „Zawiedzie? Pewnie, że zawiedzie, przecież wszyscy mają wpadki. Musi zawieść, bo ile można stworzyć tak genialnych historii. Jak może nie zawieść - nie da się w kółko trzymać mistrzowskiej formy”. I co? Jak zwykle. Nie zawodzi.
     „Na południe” to druga cześć amerykańskiego „Dixie Fried”, piątego tomu cyklu „Kaznodzieja”, wielkiego, powtarzam wielkiego dzieła panów Ennisa i Dillona. Od razu zaznaczę, iż nie ma co zaczynać lektury bez poprzedniej części, w Polsce wydanej jako Krew i Whiskey. A najlepiej znać wszystkie dotychczas wydane tomy. Wtedy nauki płynące z „Kaznodziei” docierają najgłębiej.
     Okazuje się, iż pozornie niegroźne epizody z przeszłości bohaterów oraz ich jednorazowe wyskoki zawarte w poprzednim tomie, mają bardzo poważne konsekwencje w najnowszym albumie. Nawet pojedyncze słowa nabierają nowego znaczenia. Po lekturze ja sam zupełnie inaczej spojrzałem na okładkę pierwszego tomu „Kaznodziei”!
     Główny wątek opowieści się nie zmienia. Jesse Custer w towarzystwie ukochanej Tulip oraz Cassidy’ego nadal poszukuje Boga. Dosłownie. Wydawało się, iż po wydarzeniach z Dumnych Amerykanów Jesse uda się bardziej na zachód, jednak pod wpływem Cassidy’ego cała trójka jedzie do Nowego Orleanu. Tam wydarzy się o wiele więcej niż można by się spodziewać.

Przetasowania w obsadzie

     Zastanawiałem się wcześniej jak potoczą się losy bohaterów. Brałem pod uwagę możliwość deprawacji Jessego pod wpływem mocy „słowa”, sądziłem, że wyjaśni się wątek oczu Cassidy’ego, wciąż skrywanymi za okularami. Jednak próbując przewidzieć dalszy ciąg bohaterów „Kaznodziei”, chowałem się tylko przed nieuchronną prawdą: tematem „Na południe” jest dalsza demitologizacja i rozkład więzi łączących trójkę głównych bohaterów. Powiem krótko – jeśli wcześniej idol mas oraz bożyszcze tłumów, wampirek Cassidy, wydawał się w gruncie rzeczy dobrym, pozytywnie ześwirowanym kumplem dla każdego z nas, to teraz staje się jednym, wielkim draniem. Choć nie – jestem dla niego za łagodny - jest po prostu skurwielem. Jedyna nadzieja dla Cassidiego, to kilka niedopowiedzianych wątków, które, miejmy nadzieję, Garth Ennis wyjaśni w przyszłości i zrehabilituje Cassa. Inaczej uznam, że scenarzysta sam się pogubił we własnej historii – w co ze względu na jego klasę nie chce mi się wierzyć.
     Na czoło kompanii wysuwa się teraz Tulip. Była już ofiarą maniaka, została zabita i wskrzeszona, a ukochany Jesse zostawił ją dwa razy. To chyba jasne, że nie będzie już grzeczną dziewczynką i wreszcie zacznie oddawać, gdy ją zaczepią. Teraz Tulip liczbą denatów przebije całe swoje otoczenie, a swym zdecydowaniem i odwagą przyćmiewa nawet Jessego, który zachowuje się jakby miał klapkę na oczach. Jego wiara w uczciwość bliskich mu osób jest na tyle silna, że nie dopuszcza on możliwości zdrady. Co źle wróży jemu na przyszłość..
     Jako wytrawny gracz pan Garth Ennis ma w zanadrzu scenariusza kilka asów np. kombinację motywów voo doo i psychoanalizę. Nietypowe zestawienia to jego specjalność, cały czas przecież łączy w „Kaznodziei” brutalność świata z humorem i groteską. Urozmaica też główny tok narracji rozmowami o drobiazgach, np. ulubionych piosenkach. Tym razem nawet wplata do bezpośredniej historii Kaznodziei postać autentyczną - amerykańskiego komika Billa Hicksa. Tyle na temat humoru, o brutalność lepiej nie pytajcie. Najlepiej ilustrują ją słowa Jessego komentującego pewną krwawą jatkę: „To coś nowego, co?”. Jest jednak postać, która łączy w sobie komizm i tragizm. Tak jest, Gębodupa powrócił z zamiarem zemsty! I nic więcej na ten temat nie powiem...

"Nie chciałbym być niemiły, ale coś tu delikatnie zasysa..."

     Teraz kilka mniej fajnych kwestii.. Wydaje mi się, iż ilustracje zawarte w tym tomie były rysowane w pośpiechu, stąd mniej dokładne, by nie powiedzieć gorsze. Cóż, w tym samym okresie Dillon, oprócz rysowania serii, musiał też zdążyć z one-shotem o Cassidym. Z drugiej strony może to być wina druku, porównując bowiem ostatni tom z poprzednimi da się zauważyć, iż w obecnym barwy są bardziej wyblakłe.
      Do książki skarg i zażaleń dołączam również formę wydania. Egmont twierdzi, iż czytelnicy wolą kupić dwa albumy oddzielnie, gdyż jeden duży album stanowi dla nich za duży wydatek. Chwila zastanowienia: Dumni Amerykanie zostali wydani tak jak oryginał (amerykański 3 tom), wyszło 228 stron za 45 zł. A amerykański 5 tom cyklu w Polsce rozbito na dwie części: Krew i Whiskey oraz Na południe. Razem 232 strony za ok. 55 zł. Zatem co się bardziej opłaca? I komu? Do tego polskie wydanie znów jest pozbawione oryginalnej okładki (w USA specjalnie przygotowanej dla 5 części), zastępuje ją jedna z okładek serii, która jest umieszczona drugi raz wewnątrz tomu. Czy to też w trosce o czytelnika?



Okładki zeszytów 29-33 składających się na polskie wydanie „Na południe”. Ostatnia w kolejności – okładka trade’a, niewykorzystana w polskiej edycji

     Mimo tej odrobiny goryczy, moja ocena „Na południe” jest jednoznaczna – to cholernie dobry komiks. Tom dziewiąty kończy się na 33 numerze oryginalnej serii „Preacher”. Przed nami zostaje, więc drugie 33 numery, a ja nadal nie jestem ani trochę znudzony. Powiem więcej – mój apetyt rośnie w miarę tej uczty. Jeśli więc szukasz naprawdę dobrego komiksu – kup „Kaznodzieję”. Najlepiej wszystkie części. A jeśli już je masz, to nie wahaj się kupić i dziewiątego tomu. To będą dobrze wydane pieniądze.

Opublikowano:



Kaznodzieja #09: Na południe

Kaznodzieja #09: Na południe

Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Steve Dillon
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2005
Seria: Kaznodzieja
Tytuł oryginału: Preacher: Dixie Fried
Rok wydania oryginału: 1997, 1998
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Maciek Drewnowski
Druk: kolor
Oprawa: kartonowa
Format: 17 x 26 cm
Stron: 128
Cena: 29,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
5.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Kaznodzieja

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-