baner

Recenzja

Jutro będzie futro

dr Gonzo recenzuje Jutro będzie futro
        Informacje o premierze jaka czeka „Jutro będzie futro” na Festiwalu w Łodzi przykuły moją uwagę od razu. Ciekawa okładka z wyrazistymi kolorami, kilka przykładowych plansz – dla mnie wystarczyło to by zapaniętać, by przyjrzeć się komiksowi bliżej jak tylko się ukaże. Pierwszy kontakt utwierdził mnie w przekonaniu że to komiks wart uwagi – świetna jakość wydania, zawartość nie ustępująca poziomowi grafikom zamieszczonym uprzednio na kilku komiksowych portalach. Jednym z trofeów z tegorocznego MFK był właśnie granatowy album z różowym futrzakiem na okładce. Bliżej zapoznać się z tym dziełem przyszedł czas dopiero w domu.
        Joanna Karpowicz (znana choćby z rysunków ze „Szminki”) w swoim pierwszym w 100% samodzielnym albumie prezentuje żonglerkę znanymi motywami ubraną w wyborną oprawę graficzną. Obserwujemy świat przyszłości, przywodzący na myśl po części „Łowcę Androidów”, po części „Piąty Element”, a po części „Blacksada”. Jest to świat w którym ludzie żyją wspólnie z animorfami, wlochatymi i pierzastymi, i nie jest to życie w równowadze. Zwierzęce postacie nie są tu jedynym nawiązaniem do opowieści o kocim detektywie – komiks czerpie równie dużo z konwencji kryminalnej co z SF, a bardziej uważny czytalnik znajdzie coś jeszcze...
        Fabuła kręci się dokoła wirusa, tajemniczego jajka, niepewnych stosunków między animorfami a ludźmi oraz seryjnego modercy. Historia skrojona jest sprawnie, z humorem, ale tomik jakoś czytało mi się za szybko i pozostało mi pewne uczucie zawodu. Szybkość czytania wynika zresztą z przewagi obrazu nad tekstem, kadry często są duże, przez co treści jest mniej, za to rozkosz dla oczu tym większa. Kolejne obrazy Karpowicz układające się w kadry są bowiem główną siłą tego albumu, gdy trzeba wrażliwe i urocze, czy też w innych przypadkach drapieżne i dynamiczne. Często zmienia się paleta barw, raz tonących w błękitach, innym razem pogrążająca się w różach i czerwieniach, potęgując wrażenia z tego przepełnionego neonami futurystycznego świata. Niestety – nie ma róży bez kolców i niektórym może przeszkadzać fakt, iż poszczególne kadry w różnym stopniu oddają fakturę płótna na którym były malowane, w zależności zapewne od skali w stosunku do oryginału.
         „Jutro Będzie Futro” to komiks dobry, który zdecydowanie trafił w moje oczekiwania. Miło łechce jakość wydania – gruby kredowy papier, gruba matowa okładka, umyślnie też w odpowiednich miejscach połyskująca. Zawartość na tym poziomie zasłużyła na taką oprawę - obiecującą smaczną zawartość. Urzekająca grafika wydawała mi się nie iść w parze z pozostającą nieco w tyle fabułą, ale to przecież dopiero pierwszy tom, a uczucie które mi pozostało po lekturze najbliższe jest chyba niedosytowi. Otrzymaliśmy prolog, przedstawienie bohaterów i zawiązanie akcji. Prawdopodobnie w kolejnym tomiku, którego premiera przewidziana jest na Warszawskie Spotkania Komiksowe poszczególne wątki opowieści splotą się w zwartą opowieść i dopiero wtedy będzie można w pełni docenić cykl Karpowicz. Przynajmniej ja tego oczekuję. To się jednak okaże dopiero w marcu. Osobiście, znając już pierwszą odsłonę cyklu, ufam autorce i czekam na kolejne tomy by dowiedzieć się do czego dąży ta opowieść. Pierwsza część jest dla mnie dostateczną zachętą.

Opublikowano:



Jutro będzie futro

Jutro będzie futro

Scenariusz: Joanna Karpowicz
Rysunki: Joanna Karpowicz
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2005
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 24x31,5 cm
Stron: 52
Cena: 29 zł
Wydawnictwo: Atropos
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Jutro będzie futro Jutro będzie futro Jutro będzie futro

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-