baner

Recenzja

Glinno

Azirafal, Azirafal recenzuje Glinno
Nie lubię recenzować komiksów z typu „offowe”, „ambitne”, „artystyczne”. Zawsze gdy takie dziełko się recenzentowi nie spodoba istnieje szansa, że recenzent ów nie zrozumiał „co autor miał na myśli”. Że jest za mało subtelny, bądź po prostu za głupi by ogarnąć tak oryginalny pomysł. Bywa. Ale bywa też i tak, że nie można komiksu zrozumieć, gdyż autor nie potrafi w zrozumiały sposób przedstawić swoich myśli, bądź nie do końca wie, co chciałby przekazać. W skrajnym przypadku autor może nie mieć nic do powiedzenia i ukrywa to za parawanem „ambitnego dzieła”, „sztuki” i „artystycznej wizji”. Jeżeli chodzi o Glinno, to nie posuwałbym się aż tak daleko jak ostatnia teoria, ale już nieumiejętne przedstawienie myśli artystycznej – jak najbardziej.

Jak można najprościej streścić fabułę tego albumu? Mężczyzna, niejaki Franek, na prośbę swojej matki jedzie do wsi Glinno na pogrzeb nigdy nie widzianego wujka. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że jest bliźniaczo podobny do zmarłego, a miasteczko kryje w sobie niejedną tajemnicę. Wrzucony w wir podejrzeń i intryg, bohater stara się odkryć sekrety skrywane przez mieszkańców wsi Glinno... Oczywiście to nie wszystko, ale jak tu w miarę sensownie napisać o małym zielonym człowieczku z głową jak kalafior, który jest przyjacielem / nemesis / alter ego bohatera i nie do końca wiadomo z czym to się je? (kalafior najlepszy z bułką tartą, ale taki żywy...?) Jak opisać dziwne zmartwychwstania wujka, które to są, to ich nie ma? Jak wspomnieć o licznych pożarach (wpierw tramwajów w mieście, potem domów na wsi), za którymi stoi sam Franek lub też jego zielony towarzysz? O matce, której nie widzimy prawie w ogóle, a która ponoć jest jedną z głównych postaci komiksu? O dziwnych sąsiadach i mieszkańcach wsi oraz o nie do końca zrozumiałych motywach jakie nimi powodują? Glinno jest bardzo dziwną rzeczą w warstwie fabularnej i jeszcze nie spotkałem nikogo, kto zrozumiałby tę rzecz do końca. A to mimo wszystko ukazuje umiejętność (lub też jej brak) autora do zrozumiałego i sensownego przedstawiania swojej idei i pomysłu. Ciekawy jest początek albumu, ale im dalej tym mniej zrozumiały – skojarzył mi się z „Miasteczkiem Twin Peaks”, ale w wersji polskiej, mniej intrygującej i stanowczo bez Lynch’owskiego błysku.

Od strony graficznej komiks też prezentuje się dziwnie. Na pewno oryginalnie, ale czy to koniecznie na dobre mu wychodzi? Moim zdaniem nie do końca. Każdy kadr to mały obraz – pełen żywych kolorów, groteskowych postaci, niedbałych teł. Kolorowe to, żywe, niepokojące, ale powiem szczerze, że same rysunki mnie osobiście odrzuciły. Wiem, że Frąś spędził na rysowaniu tego albumu 3 lata (!), ale co z tego, skoro oprócz niepokojących barw nie nadał rysunkom klimatu i jakiejś przejrzystości. Kolory są jedyną rzeczą, która tak naprawdę przykuwa uwagę – potęgują deliryczny i dziwny przekaz komiksu, ale za kreskę to bym z chęcią kogoś powiesił. Zbyt prosta, zbyt niedbała, zbyt... trącąca amatorszczyzną, a tego przecież Frąsiowi chyba zarzucić nie można (w końcu za coś zdobył nagrodę Alph-Art na Międzynarodowym Festiwalu Komiksów w Angouleme...).

Na wspomnienie zasługuje jeszcze wydanie albumu – twarda okładka, dobry papier, druk i nasycenie kolorów. No i całe te 52 strony za 25 złotych. Jak za taki towar cena poprawna, choć mogłaby być troszkę niższa, ale jak to powiadają - darowanemu koniowi... Kultura Gniewu tym razem bardzo się postarała i pięknie komiks wydrukowała, to trzeba przyznać.

Inna sprawa, czy akurat ten tytuł zasługuje na takie wydanie? Z jednej strony – dobrze, że polskie wydawnictwa promują młodych, (ponoć) zdolnych twórców i pomagają im przebić się na rynek. Z drugiej – czy dzieło offowe zawsze musi się łączyć z „artystyczne i oryginalne” (czyt. niezrozumiałe)? Czy pokazanie się na rynku musi zawsze następować kosztem sensownej treści, dającej się zrozumieć fabuły, czytelnych i nie udziwnionych rysunków? Niewykluczone, że kiedyś będzie się mówić o Frąsiu jako o niedocenianym twórcy swojego pokolenia (van Gogh też nie był uznawany za życia...), ale póki co wygląda mi to na „sztukę dla sztuki”. Zobaczymy co dalej...

3/10

Opublikowano:



Glinno

Scenariusz: Jacek Frąś
Rysunki: Jacek Frąś
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2004
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: A4
Stron: 52
Cena: 25 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Glinno Glinno Glinno

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-