Recenzja
Vampire Delight
Yoghurt recenzuje Vampire DelightNo ale dość o sprawach „organizacyjnych”, a czas napisać coś o Vampire Delight (w wolnym tłumaczeniu „Wampirzy Zachwyt”... lepiej jednak brzmi po angielsku, nie? Tak jakoś... poważniej :)), którego autorką jest 17-letnia Anna Janowska. I zaczniemy dość typowo- od kreski. Tu przyznam, że zostałem mile zaskoczony. To, co widziałem w niektórych pracach np. w „Mandze po Polsku” miejscami nie umywa się do rysunków Ani. Choć mogę parę rzeczy jej zarzucić- czasem wychodzą jej kadry całkiem nieudane (ale to zdarza się nawet Adlerowi :)), zaś miejscami jej styl jest nierówny- wystarczy spojrzeć na dizajn głównej bohaterki na początku zeszytu i porównać go z jej wyglądem choćby parę stron dalej. Poza tym widać jeszcze pracowanie nad własnym stylem rysowania postaci, co widac nie tylko w ich różniącym się co parę plansz wyglądzie ale też naśladowaniu kreski innych (ot choćby Izumi ze strony nienumerowanej, ale bodajże 13 z kolei, kadr w prawym dolnym rogu nieodparcie kojarzy mi się z Urushiharą...). Jest to do wybaczenia w pierwszych pracach (trzeba się w końcu na czymś wzorować i brać przykład, czyż nie?) ale w przyszłych Mangach autorki już to nie przejdzie. Jednak te wady wyrównują naprawdę ładne strony „otwierające”, czyli pierwsze dwie kolorowe. Podsumowując- krecha bardzo dobra z potknięciami.
Co dalej? Scenariusz. tutaj już przyczepić się muszę, gdyż jest naiwny jak cholera (lub jeszcze gorzej, ale znajomością polszczyzny blokersowej popisywać się raczej nie będę). Tutaj nieodparcie zawiązanie historii to ewidentna inspiracja (żeby nie napisać ściąga...) z „Boginek”- nadprzyrodzona istotka i spełnienie życzeń bohatera. Potem jest jeszcze bzdurniej, ale możliwe, że jest to winą objętości zeszytu- nie można było wcisnąć wszystkich wątków i już w drugim epizodzie dowiadujemy się, ze panna naszego bohatera kocha, choć znają się może z dzień. No a końcówka tak ckliwa, że człowiek tą słodkość niemal zwraca- jedzenie posiłków przed czytaniem zakończenia „Delajta” niewskazane. Ogólnie rzecz biorąc- fabuła mierna- znamy ją przynajmniej z kilku(dziesięciu?) innych Mang.
Niewiele dobrego można też powiedzieć o wydaniu VD- choć jak na debiutujące wydawnictwo to i tak nieźle... Okładka znośna, ba- nawet dwie początkowe strony na śliskim papierze w kolorze (dwie ostatnie zresztą też, ale te poświęcono na reklamę kolejnych pozycji wydawnictwa). Jednak reszta zeszyciku to papier słabiutki, taki, jaki znamy choćby z książek Amberu- łatwo rwący, chropowaty. Nasycenie czerni na tym traci, i zamiast koloru „czerń” mamy kolor „mazisty szarawo-żółty”. Tak, wiem- w Japonii Mangi są wydawane na jeszcze gorszym rodzaju papieru (typ „toaletowy niższy”) ale my nie Japonia, a Polska i jesteśmy przyzwyczajeni do dobrej jakości wydania. Ach, no i jeszcze jedno ważne pytanie- czy te drobne kleksy co kilka kadrów to zamierzenie autorki czy wina słabej drukarni? Mam nadzieję, że w kolejnych publikacjach Kasenu jakość papieru (i wydania w ogóle) się poprawi... O ile oczywiście Vampire się sprzeda i będą mieli pieniądze na poprawę tejże jakości...
Sumując moje powyższe wywody: sympatyczny rysunek, cieniuśka fabułka i słaba jakość wydania oraz moja pobłażliwość, gdyż jest to pierwsza Manga tego wydawnictwa daje nam w sumie 5/10- na zachętę, aby w przyszłości było lepiej i aby zgodnie ze starym porzekadłem nasi Mangacy pokazali, że „Polacy nie gęsi...”.
Opublikowano:
Vampire Delight
Scenariusz: Anna Janowska
Rysunki: Anna Janowska
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2003
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Stron: 68
Cena: 14 zł
Wydawnictwo: Kasen
Rysunki: Anna Janowska
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2003
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Stron: 68
Cena: 14 zł
Wydawnictwo: Kasen
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-