baner

Recenzja

Manga po polsku

Yoghurt, Yaqza, Yaqza recenzuje Manga po polsku
Hmmmmmm.... Jak Polacy postrzegają zjawisko zwane mangą? Jedni z fanatyzmem godnym bojowników Al-Kaidy wynoszą ją pod niebiosa, świata poza nią nie widząc, inni z podobnym fanatyzmem palą mangofilów na stosie, dla jeszcze innych to po prostu jedno z ich hobby... Trzeba przyznać, ze w naszym kraju manga zawsze wywoływała burzliwe dyskusje. Zarówno dyskusje mangowcy vs społeczeństwo jak i dyskusje „wewnętrzne: mangowcy vs „normalni” komiksiarze i mangowcy vs inni mangowcy. A jak polski światek komiksowy postrzega komiks z kraju kwitnącej wiśni? Różnie.... Kto obraca się po forach internetowych różnorakich, znajdzie tyleż opinii, co użytkowników Internetu... Ale my przecież w zasadzie nie o tym mieliśmy...

Z okazji III WSK, czyli Warszawskich Spotkań Komiksowych (Skrót ten oznacza również sławetny motocykl PRLowskiej produkcji, którego oryginalne rozwinięcie skrótu zostało zapomniane na rzecz bardziej pasującego doń „Wiejski Sprzęt Kaskaderski”) wydano pewne okolicznościowe dziełko, w którym udzielili się zarówno „bossowie” młodego rysowniczego pokolenia- Adler (tym razem bez Piątkowskiego... zresztą cały wkład Adlera to rysunek na drugiej stronie okładki, niemniej- jednen z jego najlepszych rysunków. Priekrasnyj, ze tak to z radziecka ujmę), Truściński, Wojda, jak i rysownicy mniej znani ogółowi fanów komiksu w Polsce. Prace, które znalazły się w omawianym tu albumie zostały wyłonione na drodze konkursu zorganizowanego parę (chyba ze dwa) miesiące przed samym konwentem. I trzeba przyznać, że dobór prac chyba lepszy być nie mógł. Co prawda można mieć kilka zastrzeżeń do niektórych komiksów w „Mandze po polsku” umieszczonych, ale tym już zajmę się przy szczegółowym omawianiu, co właśnie za chwileczkę uczynię. Króciutkie przedstawienie prac, jakie znalazły się w „Mpp”:

Czerwony Mangurek by Jarosław Jurga- dobrym sposobem na zainteresowanie potencjalnego nabywcy produktem jest rozłożenie go na łopatki już na samym początku. I zapewne „Mangurek” miał to na celu- nawet największy ponurak uśmiechnie się, gdy ujrzy puentę tego krótkiego komiksu :)
Kontakt z Żywnością scen: Konrad Grzegorzewicz, rys.: Ernesto Gonzales- w tym komiksie rozbroiło mnie jedno- tytuł. Doskonale dobrany, choć na początku mnie zastanowiło, czemu akurat taki. Dopiero po trzech sekundach załapałem i uśmiechnąłem się pod nosem :) Za to mogę zarzucić jedno- akurat tutaj Gonzales nie popisał się rysunkiem, widziałem jego o wiele lepsze prace.
Synowie Ojca Jacka Frąsia- mnie nie zachwyciło. Taka pracka lekka i poczytać się da, ale nic specjalnego. Przypominam jednak, ze to moje subiektywne odczucie.
Pojedynek Piotra Kubasika- wkurzająco napisany tekst w dymkach (na modłę japońską, czyli z góry do dołu. Cholernie trudno się to czyta...) i nie za specjalnie interesujący, choć porusza ciekawy problem. Gdyby nie ten tekst i średnie rysunki, zapewne inaczej bym nań spojrzał...
Shi Ge Chian (Jakub Rebelka)- a taka nieco kretyńska historyjka :) Osobiście kreska nie przypadła mi do gustu, za to scenariusz może się podobać, w iście mangowym stylu jest zakończenie, a cała historia bazuje na oklepanym w japońskich komiksach temacie zboczeńców :)
Zayącagi Yamamoto w Polsce (Ryszard Dąbrowski)- autor likwidatora tym razem zalewa się z Usagiego Yojimbo :) Co by było, gdyby samuraj spotkał dresiarzy... Ot, taki komiks w „subtelnym”, likwidatorowym stylu.
Śledztwo Kamila Kochańskiego- jeden z lepszych komiksów w tej swoistej antologii. Od razu da się rozpoznać kreskę znaną choćby z Produktu, bo Kochański to nikt inny jak Kurt. Genialne zakończenie, a całość to pastisz słynnego „The Ring”.
Saigon duetu Leśniak-Skarżycki- jak zwykle doskonały Jeż Jeży i jego przygoda w barze „Sajgon”. Sporo śmiechu i nawiązanie do głośnych „potraw z gołębi i psów w chińskich barach” :)
Gabinet doktora Skarpetyscen: Janek Koza, rys: Tomasz „Dupal” Dubilewicz- z dość surrealistycznym stylem tych panów zetknąłem się już przy okazji „Komiks kontra AIDS”, tutaj znów udowadniają, tak scenariuszem, jak i stylem rysowania, że kwalifikują się do zakładu psychiatrycznego. Mnie się podoba :)
Lucy can’t Dance (Dagmara Matuszak)- średnia graficznie, ale rozbrajająca scenariuszowo opowiastka o tym jak rodzą się bohaterowie :)
Zły Wiatr Barnabusa- jedna z najbardziej rozbrajających puent (point, czy jak to się tam pisze), sympatyczne rysunki... Jedna z lepszych prac.
Pani Dada w obronie Mangi (Dennis Wojda i Bartosz Nowakowski)- Wojda jak to Wojda- nieco surrealistyczne przedstawienie polskich realiów i poglądów na Mangę :)
Sailor Moon w Warszawie by Janek Koza- prace Janka sa znane zapewne niektórym zarówno z „I co dalej kapitanie” jak i z „komiks kontra AIDS”. Zabójcze scenariuszowo, ale graficznie są na poziomie pięciolatka :)
Keep Quiet (Przemek Truściński i Benedykt Szneider)- mnie nie przypadł do gustu, jakiś taki... dziwny :) Może za głupi jestem żeby go zrozumieć, a może on z założenia nie ma głębszego sensu?
Mangaaaa- pojedynek Przemka Truścińskiego- to, czego można się było po Przemku spodziewać- pojedynek kasety magnetofonowej i samego magnetofonu :) Rozbrajające
Nerwolwer kontra Gadzilla (Tomasz Niewiadomski) -Komis słaby. Ani rysunki na wysokim poziomie nie są, ani scenariusz nie jest jakiś rozwalający czytelnika.
Starość nie radość (Michał Ociesa)- jednoplanszówka. Nie przypadła mi do gustu, z założenia miała być oryginalna puenta, ale jakoś mnie nie zachwyciła
Sailor Buum (Piotr Kasiński i Robert Trojanowski)- Zarówno scenariusz jak i rysunki przypadły mi do gustu, sama końcówka historii z gościnnie występującym Jeżem Jeżym naprawdę rozśmieszyła :)
Podarunek by Dennis Wojda i Robert Szmigiel- kolejna świetna historia ze scenariuszem Wojdy. Koniec mnie po prostu zwalił z nóg.
Jak wykonać ptactwo wodne (Konrad Grzegorzewicz i Cyryl Lechowicz)- „Origami Thriller”- tak bym nazwał tą historię :) Jak dla mnie- świetna.
Manga po polsku (Antoni Serkwoski)- świetna graficznie i po prostu zabijająca swoim scenariuszem historia pewnego pana, który chciał się poczuć znów młody.
Cesarskie Cięcie (Patryk Bugajski i Krzystzof Filipczak)- nie wiem, jakoś do mnie opowiastka nie trafiła. A i graficznie nie stoi na jakimś wysokim poziomie
Demoniczny promień zielonego kryształu (Tomasz Leśniak i Dennis Wojda)- no i kolejny duet świetnych autorów (oraz trzeci scenariusz Wojdy w albumie). Ortodoksyjni fanatycy Mangi powinni się za tą historię obrazić :)
Robak Adama Święckiego- oryginalna rysunkowo dwuplanszówka. A sama końcówka niektórych powali, niektórych nie. Mnie powaliła :)
Kociaki (Piotr Kowalski)- Kowalski rysować umie, to fakt. Sam scenariusz jakoś mnie nie zaskoczył, ale w końcówce nawet się uśmiechnąłem
Likwidacja Złudzeń (Ryszard Dąbrowski)- druga historia Dąbrowskiego w albumie, i jeszcze lepsza niż ta o Zayącagim. Boskie
Sensacje XXX wieku (Michał Korsun i Piotr Sokołowski)- opowieść o robocie z oprogramowaniem imitującym umysł Andrzeja Leppera. Świetne!
Podejrzana Bajka MIchała Korsuna- świetnie narysowana i chyba najbardziej zabijająca opowieść w albumie. „Pure Nonsens” jak ocenił tą historię mój kolega. I miał rację.
Śmieciarze (Marek Turek)- nawiązanie do Leona Zawodowca. Ale jakoś ani graficznie ani tym bardziej scenariuszowo niczym mnie ten komiks nie poraził.
Smocze Kule XXL (Norbert Szulecki i Robert Grochowski)- na początku trudno było załapać, w jakiej kolejności czytać kadry, ale gdy już się przyzwyczaiłem... historia spwoodowała, ze mało się nie zaplułem ze śmiechu. Zapewne tym razem obrażą się ortodoskyjni fani Dragon Bola :)
Bez Tytułu (Rafał Urbański i Janusz Ordon)- koejna świetna praca. Jeśli sądziliście, ze Japończycy sami rozwinęli swoją gospodarkę, to się bardzo mylicie :)

Ot, tyle. Jak widać- album jest nieco nierówny- raz historie w nim przedstawione są po prostu zabójcze, a raz w ogóle nie ruszają czytelnika, choć miały taki zamiar. Jednak na szczęście tych pierwszych, świetnych komiksów jest o wiele więcej.
Większym problemem jest dla mnie wybranie najlepszego komiksu z przedstawionych. Kandydatów jest wielu, jednoznacznie nie potrafię wskazać swojego faworyta. Zostawiam ten wybór czytelnikom, bo jednego jestem pewien- zarówno Miłośnik, jak Przeciwnik Mangi zakupić „Mangę po Polsku” powinni- ci pierwsi, by ujrzeć swoje hobby z nieco innej strony, ci drudzy- nie aby się przekonać do Mangi (bo nie to jest celem Albumu) ale by przeczytać kilka(naście?) świetnych komiksów. Ze swojej strony polecam i wystawiam ocenę 8/10 ( punkt w plecy za nierówność prac a drugi- bo 19 złotych album kosztuje, a nawet twardej oprawy za tą cenę nie dostałem :))


Yaqza: ”Manga po polsku” to projekt, przyznać muszę bez bicia, ciekawy. Do roboty wzięło się sporo uznanych twórców i na efekt ich pracy naprawdę warto rzucić okiem. Jasne jest, że przy tak dużej ilości prac trudno będzie utrzymać podobny poziom, tak graficzny jak i pod względem scenariuszy (wziąwszy pod uwagę różnorodność twórców, stylów graficznych i metod prowadzenia opowieści)- a jednak i tak bardzo przyjemnie się to czyta. W końcu publikacja ta miała przedstawić punkt widzenia polskich twórców na temat mangi- mimo dynamicznie rozwijającego się rynku komiksowego wciąż pozostającej w cieniu innych komiksów. A przynajmniej tak uważają „zaszczuci” wielbiciele tego gatunku komiksów („gatunku”...co za głupota...) nie dostrzegający jakoś coraz bardziej powiększającej się oferty poszczególnych wydawnictw. Po części jest to też wina samych mangofili którym trudno niekiedy porzucić paranoiczny punkt widzenia opierający się na gloryfikacji wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni i zanegowaniu całej reszty. Dziecinne to i smutne, ale co poradzić. Może jak ludziska zostaną „docenieni” przez wydawców (czyli na rynku będą tylko same mangi) to docenią też „inne” komiksy...Chociaż takiego „Lone Wolf and Cub” powitałbym z otwartymi ramionami...Coś tam Mandragora przebąkiwała że chce wydać ten komiks...Ale ja nie o tym miałem...
W „Mandze...” osoby tworzące poszczególne historie nawiązały do najbardziej i najszerzej znanych wątków znanych z komiksów japońskich. Wiecie, wielkie oczy, jeszcze większe roboty, zboczeńcy, Godzilla, samuraje i obowiązkowo Czarodziejka z Księżyca. Niektóre prace naprawdę powalają („Śledztwo” Kurta zabija- i to nie tylko wykonaniem), inne są po prostu średnie, a i kilka słabych się trafiło. Jak to Yogh wspomniał, ortodoksyjni wielbiciele pewnych elementów japońskiej kultury mogę się poczuć lekko dotknięci (to był eufemizm. Myślę, że się normalnie wkurzą)- potrzeba tu nieco poczucia humoru i dystansu, a dobra zabawa gwarantowana.
Warto zainwestować w ten albumik. Mimo, że cena może odstręczać od kupna, to jednak jest to porządna inwestycja. To nie jest normalny komiks z początkiem, środkiem i końcem- to po prostu zbiór opowiadań przedstawiający w sposób przekrojowy odpowiedź na pytanie jak Polacy widzą mangę. Zresztą nie tylko mangę, bo i o postrzeganiu Japonii przez przeciętnego polskiego twórcę komiksu można się trochę dowiedzieć (jakbym się tym sugerował, to w życiu bym nie chciał tam pojechać...). Dobra rzecz. Bez rewelacji, ale porządna. Ja daję 7 na 10, za nieco wysoką cenę i nierówny poziom prac.

Opublikowano:



Manga po polsku
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-