baner

Recenzja

Żywe trupy #1

Macias, Yaqza, Yaqza recenzuje Żywe trupy #01: Dni utracone
     Nasz polski ryneczek komiksowy ostatnimi czasy wygląda cokolwiek średnio. Z jednej strony mocne obniżenie formy przez Egmont; upadek kolejnego wydawnictwa (co niespodzianką niby nie jest, niemniej szkoda bo abstrahując od oferty i polityki wydawniczej, Dobry Komiks był ciekawą ideą); specyficzny dobór tytułów Mandragory, skierowany raczej do młodszego czytelnika. Z drugiej strony pojawiają się prywatne inicjatywy wydawnicze, jak chociażby albumik z paskami Marka Lechowicza - lecz takie perełki nie zmieniają faktu, iż rynek przeżywa raczej lot w dół, niż stabilizację czy tzw.„boom”.
     I w takim właśnie momencie zadebiutowało wydawnictwo Taurus Media z Piaseczna. Zadebiutowało zresztą w dobrym stylu - prezentując trzy bardzo porządne tytuły, z czego jeden to już klasyka gatunku. Czy Taurus sobie poradzi? Czas pokaże, niemniej jest to na pewno wyjście naprzeciw ludziom gustującym w amerykańskich komiksach z nieco wyższej półki, którzy ostatnimi czasy nie byli specjalnie rozpieszczani.
Jednym z owych tytułów jest „The Walking Dead” czyli „Żywe Trupy”, seria która od jakiegoś czasu jest jednym z bestsellerów Image Comics. Czy słusznie?
     Fabuła „trupów” wydaje się prosta i dość oklepana- podczas próby zatrzymania przestępcy policjant Rick Grimes zostaje postrzelony, skutkiem czego ląduje w śpiączce. Na swoje nieszczęście Rick z śpiączki się budzi. I jeszcze nie zdaje sobie sprawy, ze może lepiej było tego nie robić…
„Co on mówi? Jak można komuś życzyć coś takiego?”. Ano można, gdyż okazuje się, że świat nie jest już tym samym miejscem, co przed wypadkiem. Ludzie nie są już dominującym gatunkiem na ziemi. Teraz są nim…zombi. I w takiej nieszczególnie wesołej sytuacji znalazł się Rick- Całkowicie zdezorientowany, uciekający przed potworami rodem z piekła, próbuje odnaleźć swoja rodzinę i po prostu przeżyć. Zgadnijcie teraz które z tych zadań będzie cięższe…
O „Żywych Trupach” czytałem jeszcze przed polską premiera. Jako, że nie jestem fanem horrorów, cykl ten nie wzbudził mojego zainteresowania. Fakt, osoba scenarzysty - czyli Roberta Kirkmana - pozwalała przypuszczać, że może być nieźle, ale komiks o Zombich? Dajcie spokój…



Oryginalne okładki poszczególnych odcinków pierwszego trade'a "Walking Dead"


     Kirkman to ciekawy przykład twórcy, który zasadniczo nie robi nic specjalnie odkrywczego. W czym więc rzecz? Otóż Kirkman bierze jakiś mocno wyeksploatowany schemat (np. - początki kariery młodego superbohatera w serii „Invincible”) i robi z niego historię, która faktycznie mogłaby tak wyglądać, gdyby zaistniała w prawdziwym świecie. Innym charakterystycznym motywem jest takie kierowanie fabułą, by odbiegała ona od tego, co możemy przeczytać w innych, podobnych gatunkowo tytułach. Jeśli ktoś lubuje się w przyczepianiu etykietek poszczególnych twórcom, to Kirkmana można nazwać solidnym rzemieślnikiem, który umie prowadzić historię w nietypowy sposób. Tyle w temacie banałów.
     Miłośnicy twórczości spod znaku „wędrujących truposzy” mogą się zdziwić- w „Żywych Trupach” chodzi przede wszystkim o przedstawienie sytuacji „Co by było gdyby Twój wujek, oraz cały blok mieszkalny zamienił się w Zombi? Jakbyś się zachował? Czy reagowałbyś panicznie? Walczyłbyś? A może siadł i płakał, aż któryś z Zombich odgryzłby Ci głowę?”. Na szczęście zombiaki mają być tylko tłem do przedstawienia historii Ricka i innych ludzi - oraz tego, co się dzieje z człowiekiem, gdy cały porządek będący wokół niego idzie w drobiazgi. Tu nie chodzi o efektowne rozwalanie zombiaków, czy rzeź ocalałych. Oczywiście, te elementy też są, gdyż bez tego znikałby efekt realności całej sytuacji, niemniej to jest tylko szczegół, motyw uzupełniający i nic więcej. Najważniejsze są emocje poszczególnych postaci, ich sposób radzenia sobie (albo i nie) w świecie, który w niczym nie przypomina dawnej Ziemi. Głównym bohaterem jest Rick, więc akcja skupia się głównie na nim, ale scenarzysta postarał się, by każda z występujących postaci miała swoje pięć minut (choć w wypadku niektórych ciężko mówić o tak „długim” czasie…).
     Pierwszy tom to dopiero rozpoczęcie akcji, która toczy się stosunkowo wolno, ale takie jest chyba założenie gdyż sam Kirkman pisze we wstępie, że „Żywe Trupy” mają być epopeją. A jeśli tak, to nie ma po co się spieszyć. Niemniej seria zapowiada się obiecująco- dołujący nastrój; ciekawe, pełnowymiarowe postacie; spory realizm przedstawionej sytuacji. Cieszy fakt, że tytuł nie okazał się kolejną sztampową produkcją z zombiakami, ale całkiem niezłym obyczajowym horrorem (jakkolwiek by to głupio nie brzmiało, heh).
Graficznie natomiast jest przeciętnie. Kreska jest dość prosta, bez większych fajerwerków czy eksperymentowania. Stanowi dobre uzupełnienie historii, nie przytłacza jej ale zasadniczo nie wychodzi poza pewien standard spotykany w amerykańskich komiksach. Brak kolorów ( jest tylko czerń, biel i szarości) uważam za dobry pomysł, wpasowujący się w mroczny klimat „Żywych Trupów”. No i dzięki temu komiks na pewno jest tańszy ( choć cena mała nie jest)…
     Jak na debiut, Taurus Media wybrało porządny tytuł jednego z popularniejszych obecnie scenarzystów w USA. „Żywe Trupy” nie są wielka rewelacją, ale nie sposób odmówić tej pozycji pewnej klasy której przeważnie brak typowym komiksom środka. Jak już wspominałem- Kirkman nie tworzy rzeczy szczególnie wybitnych, ale potrafi tak przekształcić pewien schemat by przedstawić inny sposób patrzenia na daną historię. I w wypadku dość oklepanego motywu jakim są zombi sprawdza się to idealnie. Zdecydowanie polecam.

Yaqza: Wyobraź sobie, że kładziesz się spać...A świat, który zastajesz po przebudzeniu nie jest tym, którego się spodziewałeś. I nie chodzi o to, że Twój żółw Sparky wyzionął ducha, zaś ciocia Edna przeprowadziła się do Piccanell w Teksasie. Nic z tych rzeczy.
Po prostu większość ludzi zginęła, a ich miejsce zastąpiło coś innego.
Z podobny motywem przewodnim spotykaliśmy się już nie raz – czy to w „Seksmisji” (przyjemniejszy wariant), „Y the Last Man” „Nadejściu nocy” czy horrorze „28 dni” (całkiem zgrabnym, nawiasem mówiąc).
„Żywe trupy” najbliżej mają oczywiście do ostatniego z wymienionych przykładów, czego niespecjalnie trudno jest się domyślić.
     Rick Grimes jest policjantem. Dzisiejszy dzień nie jest najlepszym w jego karierze – podczas pościgu i strzelaniny zostaje ranny. Budzi się w szpitalu. Sam. Bez sił. Wycieńczony. A gdy próbuje wezwać pomoc natyka się na...tak, żywe trupy.
Ucieczka, szybko, bez zastanowienia – byle dotrzeć do rodziny w tym piekle na ziemi. Okolica opustoszała – gdzie się wszyscy podziali? Gdzie jego żona? W domu sąsiadów ukrywa się z synem obcy mężczyzna? Co się stało? Gdzie są moi bliscy? Duże miasto – Atlanta. Tam mieli się udać. Nie ma chwili na zastanowienie, trzeba ruszać...
Atlanta...cisza....spokój...żywe trupy.
     Wydawnictwo Taurus Media postanowiło zaserwować danie dla fanów horrorów – nie żaden odgrzewany kotlet, o nie, a pełnoprawny posiłek dla każdego wielbiciela...mózgu...hmm.
„Żywe trupy” są z pewnością komiksem grozy. Są – zupełnie przy okazji – tytułem biorącym na warsztat ludzką psychikę. Nie spodziewajcie się rozpraw na temat zdrowia psychicznego poszczególnych bohaterów – to wam nie grozi. Autorowi chodzi przede wszystkim o ukazanie pewnych zachować, konkretnych reakcji, zmian, jakie zachodzą w ludziach pod wpływem trudnej sytuacji. Strach, przerażenie, ulga, śmiech, smutek...na wszystko jest miejsce.
Długa droga czeka funkcjonariusza Grimesa, bez dwóch zdań długa i mozolna.
     Tony Moore serwuje tony (nie)świeżego mięsa w czerni, bieli i szarościach. Realizm, połączony z pewnym uproszczeniem/stylizowaniem twarzy sprawdza się wyśmienicie (mniam mniam?), a hordy rozkładających się nieumarłych budzą dreszcz zachwytu – nie ma to jak otwarte złamanie, pokazane z wszelkimi smakowitymi szczególikami, tak miłymi naszemu oku.
     „Żywe trupy” to blisko 150 stron zajmującej lektury – nie perła, ale kawał świetnego rzemiosła na pewno. Można czytać, i czytać, i czytać, i czytać...i popadać w delikatną paranoję. Jednocześnie chcąc dowiedzieć się, co nas czeka później. Ale to w styczniu.

Opublikowano:



Żywe trupy #01: Dni utracone

Żywe trupy #01: Dni utracone

Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Tony Moore
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2005
Seria: Żywe trupy
Tytuł oryginału: The Walking Dead
Rok wydania oryginału: 2005
Wydawca oryginału: Image
Tłumaczenie: Maciek Drewnowski
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 170x260 mm
Stron: 144
Cena: 27,90
Wydawnictwo: Taurus Media
WASZA OCENA
6.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
6 /10
Zagłosuj!

Galerie

Żywe trupy #1 Żywe trupy #1 Żywe trupy #1

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-